Tytuł: "Wampiry z Morganville (Księga 1)
Przeklęty dom
Bal umarłych dziewczyn"
Autor: Rachel Caine
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 512
Kilka słów ode mnie:
Nie miałam pojęcia, czego się po tej książce spodziewać. Po kilku pierwszych stronach zaczęłam miewać złe intencje. A jednak, co mnie samą zaskoczyło, w Morganville mi się podobało. Ta książka, szczerze mówiąc, mnie nie wciągnęła, ale były momenty, w których zaczynałam czytać... i nie mogłam przestać.
Pomysł:
Pomysł był... niezły. I nie znalazłam innego słowa, które określało by pomysł na "Wampiry".
Więc może przejdźmy dalej. Początek był nudnawy, Monica wkurzająca, tak więc... A potem wszystko się zaczęło.
Jednak denerwowały mnie wręcz zboczone fragmenty książki, które, niestety, pojawiały się często. Raz miałam ochotę nawet zwymiotować.
Styl pisania:
Hmmm... najsłabsze ogniwo tej książki. Niektóre teksty Monici sprawiały, że miałam ochotę odłożyć tę książkę i zapomnieć o niej. Tak samo z namiętnym powtarzaniem słowa "wow", zwłaszcza w pierwszej części. Ugh, jak widziałam "wow", myślałam, że dam ocenę "1/10".
I wyrażenia "kretynko", "debilko"... brak mi słów...
I te "wampy", które miały być chyba zdrobnieniami od słowa "wampiry".
Postacie:
Główna bohaterka (zwłaszcza na początku) była niezwykle irytująca. Autorka mówi, że Claire jest wyjątkowo bystra... a czasami wydawała się przygłupia.
Jednakże inne postacie były interesujące. Polubiłam Michaela, Sama, Amelię, Eve... Dużo ich było, co jest plusem, bo rzadko się zdarza, bym polubiła taką ilość bohaterów.
Tak więc, postacie na plus. Mimo wszystko.
Okładka, tytuł, opis z tyłu:
Okładka - mhym, ładna. Tylko się boki zaginały, chociaż nie mogę za to winić książki.
Tytuł - "Wampiry z Morganville". Szczerze mówiąc, mam problem z ocenieniem tej nazwy. "Przeklęty dom" - z tym też, niby prosta nazwa, chociaż...
"Bal umarłych dziewczyn" - chyba każdy się ze mną zgodzi, że brzmi to zdecydowanie ciekawiej od wyżej wymienionych tytułów. I ten tytuł mi się spodobał.
Opis z tyłu - zachęcający? Nie jestem pewna. Ale nie wiem.
Jeśli chodzi o opis z tyłu, to cytując Sokratesa... "Wiem, że nic nie wiem."
Ocena: 6,5/10.
Pomysł:
Pomysł był... niezły. I nie znalazłam innego słowa, które określało by pomysł na "Wampiry".
Więc może przejdźmy dalej. Początek był nudnawy, Monica wkurzająca, tak więc... A potem wszystko się zaczęło.
Jednak denerwowały mnie wręcz zboczone fragmenty książki, które, niestety, pojawiały się często. Raz miałam ochotę nawet zwymiotować.
Styl pisania:
Hmmm... najsłabsze ogniwo tej książki. Niektóre teksty Monici sprawiały, że miałam ochotę odłożyć tę książkę i zapomnieć o niej. Tak samo z namiętnym powtarzaniem słowa "wow", zwłaszcza w pierwszej części. Ugh, jak widziałam "wow", myślałam, że dam ocenę "1/10".
I wyrażenia "kretynko", "debilko"... brak mi słów...
I te "wampy", które miały być chyba zdrobnieniami od słowa "wampiry".
Postacie:
Główna bohaterka (zwłaszcza na początku) była niezwykle irytująca. Autorka mówi, że Claire jest wyjątkowo bystra... a czasami wydawała się przygłupia.
Jednakże inne postacie były interesujące. Polubiłam Michaela, Sama, Amelię, Eve... Dużo ich było, co jest plusem, bo rzadko się zdarza, bym polubiła taką ilość bohaterów.
Tak więc, postacie na plus. Mimo wszystko.
Okładka, tytuł, opis z tyłu:
Okładka - mhym, ładna. Tylko się boki zaginały, chociaż nie mogę za to winić książki.
Tytuł - "Wampiry z Morganville". Szczerze mówiąc, mam problem z ocenieniem tej nazwy. "Przeklęty dom" - z tym też, niby prosta nazwa, chociaż...
"Bal umarłych dziewczyn" - chyba każdy się ze mną zgodzi, że brzmi to zdecydowanie ciekawiej od wyżej wymienionych tytułów. I ten tytuł mi się spodobał.
Opis z tyłu - zachęcający? Nie jestem pewna. Ale nie wiem.
Jeśli chodzi o opis z tyłu, to cytując Sokratesa... "Wiem, że nic nie wiem."
Ocena: 6,5/10.
Kiedyś miałam ochotę na tą książkę ale potem przeczytałam "Zmierzch" i "Księżniczka Wampirów" i stwierdziłam, że najprawdopodobniej będzie to jedna z wielu książek o wampirach, które skończyły się klapą. :/(Choć "Księżniczka Wampirów" jest z pewnością ciekawsza od "Zmierzchu") Szczerze myślałam, że jest gorzej ale z Twojego opisu wynika, że jest całkiem okay. :)"Bal umarłych dziewczyn" brzmi fajnie.
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze recenzje. :)
Dziękuję :)
UsuńZa to zdecydowanie najlepszą serią (niedokończoną jeszcze, niestety) o wampirach, z jaką się spotkałam, to "Akademia Wampirów". Tytuł może nie jest zachęcający, ale to naprawdę świetna seria. Oczywiście nie wiem, jak się to wszystko skończy, ale jestem dobrej myśli. Tak czy inaczej, cztery z sześciu części "Akademii" bardzo mi się podobały :)
Czytałam tą książkę w te wakacje i bardzo mi się spodobała
OdpowiedzUsuńJak już mówiłam, mam alergię na wampiry, mam też alergię na slangi w książkach (chyba, że są umiejętnie użyte) i mam alergię na urban fantasy.
OdpowiedzUsuńAle grunt, że Tobie podobała się książka ;)
Pozdrawiam!
Ja też mam już dość wampirów. No cóż - jak dostałam, to muszę przeczytać.
UsuńJa też mam alergię na slangi. Gdyby w książce pojawiło się znienawidzone przeze mnie "młodzieżowe" słowo raz czy dwa razy mogłabym to przecierpieć. Jednak na początku tej książki nie było strony, na której nie byłoby słowa typu "wow".
Szczerze mówiąc, to podobała mi się... ale raczej szybko o niej zapomnę. Wielkim plusem jest to, że autorka przedstawiła wampiry jako odrażające istoty, przez co podzielała moje zdanie.
Pozdrawiam :)
Też uwielbiam czytać książki ;]
OdpowiedzUsuńNiesamowity blog, na pewno będę częściej wpadać ;>
Zapraszam do siebie:
http://cynamonowakolysanka.blogspot.com/
Dziękuję :)
UsuńPóźniej chętnie wpadnę na twojego bloga.
Brzmi dosyć ciekawie. Ja kupując czy wypożyczając książkę porywam się czytając jej tytuł.
OdpowiedzUsuńJa kieruję się zazwyczaj opiniami innych i opisem z tyłu. Rzadko kieruję się tytułem, chociaż wpływa na pierwsze wrażenie, wraz z okładką.
UsuńPozdrawiam