Tytuł: Cmętarz zwieżąt
Tytuł oryginału: Pet Sematary
Seria: -
Autor: Stephen King
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 424
Data wydania: 12 maja 2009
Stephen King jest zapewne postacią bardzo dobrze Wam znaną. Niekoronowany król horrorów, autor przeszło sześćdziesięciu książek, z których większość została zekranizowana. Pisarz, którego książki można zobaczyć niemal na całym świecie. Sławę przyniosły mu już pierwsze powieści - Carrie, Lśnienie czy Miasteczko Salem. Kochany i podziwiany przez tysiące czytelników.
Rodzina Creedów - głowa rodziny Louis, jego żona Rachel, dwójka dzieci - Ellie i Gage, oraz kot Church - przeprowadza się do przyjaznego miasteczka Ludlow. Miejsce wydaje się idealne - okolica jest spokojna, sąsiedzi mili, a Louis dostaje świetną ofertę pracy. Piękny obraz nowego życia psuje tylko "Cmętarz Zwieżąt", do którego prowadzi ścieżka za domem. Miejsce to, wciąż zadbane (dzięki mieszkającym w sąsiedztwie dzieciom) i intrygujące, choć bardzo stare, nosi w sobie niezwykłą, ponurą tajemnicę. Louis zostaje zmuszony do odkrycia jej, gdy na ruchliwej drodze ginie kot jego córki, Church. Jednak za to, co postanawia zrobić, będzie zmuszony wkrótce zapłacić...
Tak naprawdę nie umiem stwierdzić, dlaczego Cmętarz zwieżąt nie spodobał mi się tak bardzo, jak inne książki Kinga, którego niezwykle szanuję, podziwiam i lubię. Czegoś zabrakło. Mam wrażenie, że w pewnym sensie brakowało tu pomysłu, czegoś, co dopasowałoby się, dopełniło wizję cmentarza, na którym dzieci chowają swych małych przyjaciół, wielu przejechanych na drodze. Horrorem Cmętarza bym nie nazwała, tak naprawdę fragmentów z dreszczykiem jest tam bardzo niewiele. Dla mnie jest to bardziej powieść psychologiczna, powieść o szaleństwie, o miłości tak wielkiej, że prowadzi do strasznych, destrukcyjnych czynów. Cieszę się, że w pewnym momencie autor poprowadził akcję właśnie w tym kierunku. Coraz głębiej w obezwładniające szaleństwo, coraz głębiej, aż szalone wydaje się racjonalne. Uwielbiam takie zabiegi i myślę, że akurat ten wątek bardzo dobrze udał się Kingowi. Za to należy lubić tę książkę.
Nie mogę powiedzieć, że polubiłam bohaterów. Jedyną, do której poczułam sympatię, jest córka Louisa, Eileen. Było coś bardzo wartościowego i urokliwego w mądrościach schowanych pod płaszczem prostych, dziecięcych słów. I mimo, że nie lubię Louisa czy Rachel, myślę, że postacie skonstruowane przez Kinga są autentyczne. Mają charakter, są prawdziwe, ich myśli mogłyby być myślami żywego człowieka. Ale nadal jest w bohaterach coś, co sprawia, że nie pałam do nich sympatią.
Zauważam pewną sztuczność w tej książce. Coś, co nie jest tylko wynikiem kilku paranormalnych zdarzeń. Myślę, że tego wrażenia nie można oddać słowami w odpowiedni sposób. Trzeba to poczuć. To, kiedy dzieje się coś nierealnego, a ty czujesz niesmak, bo wiesz, że to nie jest możliwe, to tylko wymysł pisarza i - co najgorsze - że to tylko książka. Bo autor nie pozwala ci uwierzyć w to, co dzieje się na kartach powieści.
Styl Kinga, który rzeczywiście jest bardzo specyficzny i rozpoznawalny - ja należę do osób, które właśnie za to tego autora lubią. King pisze bardzo plastycznie, prawdziwie. Uwielbiam niekiedy wyrwane z kontekstu, typowe dla niego zdania pisane kursywą (tak, tak, każdy fan Kinga będzie wiedział, o co chodzi). Lubię też poruszane przez pisarza tematy. W Cmętarzu skupia się on na śmierci, szaleństwie i miłości, czyli w moim odczuciu - najlepszym połączeniu, jakie może istnieć. I, tak jak już wspominałam wcześniej, właśnie te wątki, niszczące myśli Louisa wywołały we mnie jakieś emocje. Ta książka to ponura powieść o potędze uczuć, o zatrważającym strachu przed śmiercią. Ta krew to tylko przykrywka.
Chciałabym też wspomnieć o czymś, czego tak naprawdę nie zauważyłam w żadnej recenzji. O co chodzi? O historię Zeldy. Jak dla mnie, i tak niezbyt rozbudowana (bo choć opisana i wspominana niemal przez całą książkę, to krótka), stanowiła jeden z najbardziej ciekawych i fascynujących wątków Cmętarza. Historia zawsze robiła się interesująca, gdy cień Zeldy padał na poczynania naszej rodzinki Creedów. I to właśnie ten cień miał w sobie coś strasznego - nie, nie wywołującego dreszcze, tylko strasznego, okropnego, stawiającego czytelnikowi pytania, czym jest śmierć i co potrafi uczynić z człowiekiem.
Uważam, że Cmętarz zwieżąt, gdy pominiemy te kilka niedociągnięć, jest bardzo ciekawą i wartą przeczytania powieścią. Dobrze bawiłam się przy czytaniu i myślę, że czytelnikom liczącym bardziej na coś, co zmusza do przemyśleń, niż na ociekający krwią horror, książka przypadnie do gustu. Ja polecam, może nie sam Cmętarz zwieżąt, tylko samego Kinga, bo jest bardzo utalentowanym pisarzem i niektóre jego utwory można śmiało nazwać dziełami.
Ocena: 6/10.
Wciąż waham się między 6 a 7.
Wciąż waham się między 6 a 7.
Dla mnie to jedna z lepszych książek Stephena Kinga. Czytałam ją kilka razy i na pewno jeszcze do niej zajrzę.
OdpowiedzUsuńO, to ciekawe, bo wiem, że to jedna z bardziej znanych i lubianych książek Kinga, a tu dosyć przeciętna ocena. W zasadzie sama nie wiem, czego się spodziewać po jego książkach, bo kilka razy już się nacięłam na tym autorze, a kilka razy byłam pochłonięta lekturą jego książek.
OdpowiedzUsuńTak, King bardzo się przykłada do wykreowania autentycznych postaci, to mu zdecydowanie należy zaliczyć na plus. Myślę, że po Cmętarz sięgnę w tym roku, ale najpierw Miasteczko Salem i ZIelona mila ;)
Właśnie ostatnio czytałam tę książkę pierwszy raz i mam podobne odczucia co ty. Ogólnie lubię Kinga, ale stać go na więcej.
OdpowiedzUsuńMoja recka tutaj http://przeczytane2015.blogspot.com/2016/03/52016-cmetarz-zwiezat-stephen-king.html