piątek, 30 stycznia 2015

Trochę luźniej.




Więc... Witam. Prowadzę bloga niemal od dwóch lat, ale nigdy nie było takiego luźniejszego posta, w którym dałabym Wam okazję bliżej mnie poznać, w którym moglibyście się czegoś o mnie dowiedzieć.
Ostatni rok jest dla mnie kompletną porażką. Chodzi o ilość przeczytanych książek, o moją aktywność na blogu. Chcę to zmienić. Bardzo chcę to zmienić.
Ostatnio lepiej mi się pisze, niż czyta. Nie znajduję czasu na rozsiedzenie się na kanapie, wyciągnięcie jakiejś książki i zagłębienie się w opisanym w niej świecie. Czytanie kilku stron dziennie nie ma dla mnie sensu. Wtedy czytanie przestaje być przyjemnością, a przymusem. A tego nie chcę.
Mam teraz czas wolny, więc spróbuję to wszystko nadrobić. Zauważyłam, że coraz mniej osób zagląda na mojego bloga. To mnie martwi, lecz tak naprawdę to moja wina. Mam nadzieję, że uda mi się Was odzyskać :)

A teraz, tak jak napisałam wcześniej, macie okazję dowiedzieć się o mnie czegoś więcej :)

Jak pewnie większość z Was wie, mam na imię Maja. Bardzo lubię czytać, lecz moją prawdziwą miłością jest pisanie. Piszę dla siebie - dzięki temu mogę wyrazić to, co czuję i stworzyć coś, z czego jestem dumna. To naprawdę niesamowite uczucie.
Jestem perfekcjonistką. Zazwyczaj patrzę na świat optymistycznie, jednak czasami zdarzają mi się gorsze chwile. Ciągle brakuje mi czasu. Próbuję cieszyć się codziennością, bo właśnie w tej zwyczajności odnajduję ostatnio wiele przyjemności. Życie traktuję jako przygodę i wierzę, że warto robić to, czego się boimy. Pokonywanie słabości jest jednym z najlepszych, co może mnie w życiu spotkać.


W swojej biblioteczce mam około dziewięćdziesiąt książek. Jest ich równocześnie za mało i za dużo. Jak każdy z Was wie, książek nigdy za wiele, ale ciągle rośnie mi lista książek "do przeczytania". Myśl, że mogę nie zdążyć przeczytać wszystkich książek, które mnie interesują, jest frustrująca. Uwielbiam zapach książek, ich dotyk i ich widok. Często siadam przed biblioteczką i po prostu patrzę sobie na moje książki. Książki są piękne. Jest w nich tyle emocji, tyle historii... to niesamowite, ile książki potrafią w sobie unieść.
Nie mam ulubionego gatunku literackiego. To, czy książka mi się spodoba, czy nie, zależy też od mojego nastroju. Preferuję książki o dynamicznej akcji, z ciekawymi bohaterami, o nieprzewidywalnym charakterze.
Więcej o moich książkach & moim sposobie czytania możecie przeczytać tutaj.

Teraz coś, co jeszcze nigdy się tu nie pojawiło. Możecie posłuchać piosenki, którą dla Was wybrałam :)


No i to chyba tyle. To był bardzo chaotyczny post, ale wreszcie mogłam się Wam wygadać.
Zapraszam do dyskusji :) O czym chcielibyście tutaj poczytać, czy macie pomysł na jakiś post, co mam tutaj zmienić? :)

Pamiętajcie, że jesteście dla mnie bardzo ważni i naprawdę cieszę się z każdego czytelnika, który odwiedza mojego bloga :)

wtorek, 27 stycznia 2015

Recenzja "Patriotów 41".


Tytuł: Patriotów 41
Tytuł oryginału: -
Seria: -
Autor: Marek Ławrynowicz
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 228
Data wydania: (rok wydania) 2014











Marek Ławrynowicz to polski poeta i pisarz, autor słuchowisk radiowych oraz scenarzysta filmowy. Należy do zespołu autorskiego powieści radiowej W Jeziorach i jest współautorem scenariusza serialu Blondynka.


Patriotów 41. Ulica, przy której stoi dom, który na zmiane umierał i odżywał wraz z jego mieszkańcami. Zbudowali go Żydzi, którzy zarazem po tym, jak Hitler przejął władzę w Niemczech, musieli opuścić dom i odbyć swój ostatni spacer w kierunku stacji kolejowej. Dom stał przez jakiś czas pusty, czasem ktoś odważył się w nim zamieszkać, by wkrótce zniknąć w nieznanych okolicznościach. W końcu zaczął powoli zapełniać się mieszkańcami, o których opowiada ta historia. Dzięki autorowi możemy obserwować ich porażki, sukcesy, życiowe zwroty i niespodziewane wydarzenia, które zmieniły ich świat.


Patriotów 41 to utwór niespodziewanie osobisty, momentami zabawny, momentami smutny, ale nad wyraz prawdziwy. Opisuje czasy powojenne takimi, jakimi były dla zwykłych ludzi, którzy w cieniu minionej wojny próbowali ułożyć sobie życie. Opowiada o czasach szczególnie dla Polski trudnych. Wiele bohaterów tej książki musi radzić sobie z myślami, że ich bliscy mogą nie wrócić z wojny. Właśnie ta całkowita utrata nadziei jest dla mnie najbardziej przykra, najbardziej niszcząca.

Bohaterowie są niezwykle różnorodni. Od Witkowej każącej wszystkim, by pierwsi mówili jej "dzień dobry" po niezwykle delikatną i piękną panią Julię. Przyznam, że z zaciekawieniem śledziłam ich losy. Każdej z postaci poświęcona była jakby osobna historia. Opowieści o wszystkich mieszkańcach tworzyły jednak spójną całość.

Zwróciłam uwagę również na to, że w domu wszyscy tworzyli jakby jedną rodzinę. Oprócz Witków, którzy okazali się okropnymi sąsiadami, wszyscy byli gotowi poświęcić się dla innych. Przykładem jest bodaj postać Wojtka, który nie poradziłby sobie bez pomocy Mamci i innych. Sama nie za dobrze znam osób, które mieszkają naprzeciwko. W domu przy ulicy Patriotów wszyscy jednak doskonale się znali.

Podsumowując, Patriotów 41 to bardzo dobra powieść. Może mnie nie zachwyciła, ale z pewnością świetnie się przy niej bawiłam. Chociaż opowieści o wojnie jest tam niewiele, przypadła mi ze względu na opisanie w niej tego zwyczajnego świata, zwyczajnych historii zwyczajnych ludzi. Polecam wszystkim, którzy lubią tego typu książki. Marek Ławrynowicz to świetny pisarz i na pewno się na nim nie zawiedziecie.

Ocena: 7/10.

Za możliwość zrecenzowania tej powieści dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka!

czwartek, 15 stycznia 2015

Recenzja "Nowej Ziemi".


Tytuł: Nowa Ziemia
Tytuł oryginału: Pure
Seria: Świat po Wybuchu (tom 1)
Autor: Julianna Baggott
Tłumaczenie: Janusz Maćczak
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 472
Data wydania: 9 maja 2012











"Ujęła motyla i podniosła go w górę; jego zakurzone delikatne skrzydła prześwietliło białe światło lampy. [...]
- Wysiłek, jaki włożyłam w ich tworzenie, teraz wydaje mi się stratą czasu. Nawet nie potrafią fruwać. Kiedy się je nakręci, tylko machają skrzydłami i nic więcej.
- Może po prostu dotychczas nie miały dokąd polecieć"


Julianna Baggott, znana również jako Bridget Asher, to amerykańska pisarka, autorka wielu powieści obyczajowych, książek dla dzieci i trzech tomików poezji. W Polsce ukazało się tylko kilka książek jej autorstwa, pierwsza to Kwiaty od Artiego. Seria Świat po wybuchu to jej najsławniejsze dzieło.

"Wolę prawdę od szczęścia"

Świat po Wybuchu.
Nielicznym udało się przeżyć Wybuch bez najmniejszego zadrapania. Schronili się oni w Kopule, sterylnym miejscu, w którym przyglądają się mieszkańcom świata za. Żyją jak dawniej - zakładają rodziny, uczą się, zdobywają posady. Mają wszystko - jedzenie, lekarstwa, zaawansowaną technologię. Patridge'owi jednak coś zabrano. Od czasu Wybuchu nie widział swojej matki, która ponoć nie żyje. On przeczuwa jednak, że jest inaczej i zamierza ją odszukać. Musi jednak wyjść poza Kopułę.
Pressia żyje w zrujnowanym świecie pokrytym popiołem. Jest jedną z niewielu, którym udało się przetrwać. Żyje wraz z chorym dziadkiem, któremu w szyi utkwił elektryczny wiatraczek i próbuje uchronić się przed poborem do militarnej organizacji, OPR. Wie jednak, że nie uda jej się przetrwać zbyt długo. Nie w niebezpiecznym świecie pełnym zmutowanych, stopionych ze zwierzętami, ziemią, różnymi przedmiotami czy nawet sobą wynaturzonych istot.

"Przeszłość przeminęła i byłoby nietaktem ją przywoływać"

W pewnym momencie już cię nie obchodzi, że język ci nie odpowiada, że styl autorki ci się nie podoba. Nie obchodzi cię. Po prostu chcesz wiedzieć, co będzie dalej.
Tym jednym zdaniem mogę opisać całą tę książkę. Napięcie, zwroty akcji, niesamowita fabuła, pomysł. Wszystko doskonale przemyślane. I aż boję się pomyśleć, co stanie się w drugim czy w trzecim tomie tej historii. Chcę już czytać. Po prostu chcę więcej, chcę tej historii, dalszego ciągu.

Pressia, która zamiast dłoni ma głowę lalki. Bradwell, któremu w plecach utkwiły ptaki. El Capitan, który na plecach nosi zrośniętego z nim brata. To samo w sobie jest czymś niesamowitym. I choć, jak wiadomo, wszystkie mutacje i stopienia są dość przesadzone, to wizja takiego świata jest czymś niezwykłym i... przerażającym. Unoszący się wokół popiół, szkielety domów, ludzie bez żadnych  pamiątek, wspomnień, najmniejszych ułamków dawnego życia. Kiedy wszystko wokół ciebie się wali, kiedy twoi bliscy umierają.

Bardzo ciekawe jest dla mnie ukazanie przemiany psychicznej osób, które zmieniły się w trakcie Wybuchu oraz osób, które opuściły Kopułę i po raz pierwszy ujrzały świat pokryty popiołem. Dla Pressi jej blizny oraz głowa lalki były czymś bardzo wstydliwym i złym. Dla Bradwella znaczyły one coś więcej. A El Capitan nienawidził i kochał nawzajem swego brata, nieraz chciał zabić tę ludzką powłokę stopioną z jego plecami, choć wiedział, że wtedy zabiłby również siebie.
I oczywiście, obok El Capitana, najlepsza postać tej książki - Lyda, która jest dla mnie naprawdę niesamowicie wykreowaną bohaterką. Jej historia, to, co przeszła, to coś, co sprawia, że kocham tę opowieść.

Coś pięknego. Niezwykle zręcznie pokazana wizja przyszłego świata, który sami możemy zniszczyć. Książka o wolności, samotności, walce, chorej ambicji i ludzkim okrucieństwie. Książka o wielkim cierpieniu i bliznach, których nie sposób się pozbyć. Książka, która uzależnia. I zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę nic ważnego się nie wydarzyło. Że prawdziwa historia przede mną. To dopiero początek.

Ocena: 8/10.