piątek, 29 sierpnia 2014

Recenzja "Domu Róży, Krýsuviku i Kołysanki dla wisielca".


Tytuł: Dom Róży, Krýsuvik i Kołysanka dla wisielca
Tytuł oryginału: -
Seria: -
Autor: Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 240
Data wydania: 10 czerwca 2013










"Znaleźliśmy się na płaskowyżu usłanym łubinem, kilometrami łubinu we wszystkich możliwych odcieniach niebieskiego. [...] zrozumiałem, że jestem świadkiem cudu, bo to było najpiękniejsze morze, jakie kiedykolwiek widziałem, bez wody i glonów, bez ryb i statków. Najpiękniejsze morze kołysało na swych łubinowych falach skrzypka, który grał, grał i grał"


Hubert Klimko-Dobrzaniecki jest filozofem, poetą, pisarzem, który urodził się w Polsce, a tworzył na Islandii. Był nominowany do Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus, Nagrody Literackiej Nike oraz Nagrody Mediów Publicznych "Cogito". W 2007 roku znalazł się na liście kandydatów do paszportów "Polityki". Obecnie pracuje nad filmem, który powstanie na podstawie jednej z jego powieści. Mieszka w Wiedniu.

"Kiedyś myślałem, że samobójcy to tchórze, że ten desperacki krok jest ucieczką przed życiem, przed jego problemami i przed odpowiedzialnością. A może samobójcy to ludzie, którzy wygrali w chińczyka z Panem Bogiem, rzucili kostką i kiedy tamten odwrócił głowę, dali dyla, zanim w swojej łasce pozwolił im umrzeć naturalnie lub w wypadku. Teraz wiem, że samobójcy to ludzie całkowicie wolni, a tym samym nieposłuszni, to odważni wariaci, którzy sami wybierają swoje miejsce i czas, ubiegają Pana Boga, prowadzą z Nim jeden do zera"


Dom Róży, Krýsuvik
Poznajemy Huberta. Hubert próbuje poukładać sobie życie w Islandii - spokojnym, pięknym miejscu, w którym żyje niewielu ludzi. Znajduje tam miłość - Agnieszkę, którą zobaczył pewnego dnia zapłakaną przy pomniku Sun Voyager. Agnieszka rodzi mu syna. Lecz dopiero gdy Hubert dostaje posadę w domu starców, zaczyna się opowieść.
Hubert opowiada o losach starych dusz, których nikt już nie potrzebuje. O ludziach, którzy dla swoich bliskich nie znaczą już kompletnie nic, których trzeba karmić, odprowadzać do toalety i kąpać, bo sami nie dają sobie rady. O śmierci, która codziennie odwiedza progi cuchnącego przytułku.
To właśnie w domu opieki Hubert poznaje panią Różę, delikatną niewidomą staruszkę, która go rozumie i ma do opowiedzenia swoją historię.

Kołysanka dla wisielca
Szymon jest pensjonariuszem islandzkiego zakładu dla psychicznie chorych. Mieszka w zielonym domku, choć rzadko można go tam spotkać. Wciąż krąży między mieszkaniem a oddziałem, walcząć i znów się poddając. Poznaje Huberta, który staje się dla niego przyjacielem, z którym może porozmawiać, który nie uzna go za dziwaka. Pokazuje mu swoje morze, pozwala mu usłyszeć swoją muzykę i odkryć świat, w którym czuje się bezpieczny.

"[...] jak żyć, to razem, a jak umierać, to też..."


Trzy opowiadania, które razem tworzą cudowną historię, pozbawioną jakiejkolwiek akcji, jej zwrotów i trzymających w napięciu fragmentów. Wręcz monotonna, lecz niezwykle prawdziwa i delikatna historia, w której główną rolę grają przemyślenia - niezwykle trafne i błyskotliwe, które rozumiem. Rozumiem każde słowo, które znalazło się w tej książce. Płaczę, myśląc o niej. I nadal trzymam w sobie obraz morza Szymona i porzuconych na plaży organków.

Książka to po części biografia autora, który rzeczywiście darował część swojego życia Islandii, pracował w domu starców, który okazał się strasznym, przygnębiającym miejscem i oddał jedno ze swoich opowiadań - Kołysankę dla wisielca Szymonowi Kuranowi, który był jego przyjacielem i któremu obiecał, że uwieczni go w jednej ze swoich opowieści.

Urzekł mnie styl autora. To, że potafi on go zmienić, tak jak zrobił to w Krýsuviku, przekazując rolę narratora zupełnie innej osobie. Przemawia do mnie język, którym operuje i to, że nie ma on w zwyczaju owijać w bawełnę. Czytając czuję, jakby próbował namalować coś słowami.

Trudno mi powiedzieć cokolwiek więcej o dziele Huberta Klimko-Dobrzanieckiego. Ta książka doprowadziła mnie do łez, sprawiła, że się uśmiechnęłam i zostawiła po sobie ślad. I choć powoli zapominam jej fabułę, to dokładnie pamiętam niektóre szczegóły, które zmieniły moje spojrzenie na świat. To chyba powinno wam wystarczyć.

Ocena: 8/10.

5 komentarzy:

  1. Lubię emocjonujące książki, o tej pierwszy raz słyszę, ale może kiedyś ją napotkam na swojej drodze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też pierwszy raz o niej słyszę i niestety jakoś nie jestem przekonana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię opowiadania, więc czuję się zachęcona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię opowiadania, widzę, że te wywołują wiele emocji, dlatego z chęcią po nie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam tą ksiażkę na półce, skoro doprowadziła Cię do łez to chętnie sprawdzę czy we mnie też wywoła takie uczucia :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Wam za wszystkie komentarze! Każdy z nich jest dla mnie niesamowicie ważny, podnosi mnie na duchu i motywuje do dalszej pracy :)

Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyście nie zostawiali mi spamu i nie wyzywali nikogo. Jeśli zauważycie błąd - piszcie śmiało! Nie bójcie się krytykować - wszystkie uwagi przyjmuję i czerpię z nich naukę.