niedziela, 30 czerwca 2013

Recenzja książki "Brudnopis".


Tytuł: "Brudnopis"
Autor: Siergiej Łukjanienko
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 368

"Słowa są pułapką"

O czym opowiada książka:

Kirył Maksimow prowadził zwykłe, spokojne życie. Do czasu, aż we własnym domu spotkał nieznajomą, która utrzymywała, że to jej mieszkanie. Miała nawet dokumenty, które to potwierdzały. Tymczasem rodzice Kiryła zapewniali, że nie mają syna, przyjaciele jakby o nim zapomnieli, w pracy nigdy o Maksimowiczu nie słyszeli, nawet pies, Keszju, nie poznał swojego pana! Lecz dopiero gdy do mężczyzny zadzwonił tajemniczy osobnik, wszystko się zaczęło...

Kilka słów ode mnie:

"Brudnopis" to pierwsza część dylogii pióra rosyjskiego autora Siergieja Łukjanienki. To książka, która zachęciła mnie oryginalnym pomysłem, ciekawym tytułem i okładką. Wiedziałam od samego początku, że jest w niej coś magicznego, niezwykłego.
Książka jest pomysłowa, tajemnicza i ciekawa, sądzę, że warto się z nią zapoznać. Polecam każdemu, kto lubi mroczną, trzymającą w napięciu fantastykę.

Pomysł:

Ta książka jest niepowtarzalna, wyjątkowa. Pomysł był świetny, absolutnie genialny. Zaskoczył mnie, bo spodziewałam się czegoś innego. Ale treść opisu to przecież nie wszystko...
Mimo to od książki nie sposób było się oderwać, akcja wciągała oraz zaskakiwała. Nie mogłam domyślić się, co się wydarzy. Jednym słowem: książką jestem zachwycona.

Styl pisania:

Ze stylu pisania jestem zadowolona. Może parę razy użyte zostało słowo "super", ale nie bardzo mi to przeszkadzało. Język, sam w sobie, był ładny, opisy były piękne i ciekawe, a i pełno było ciekawych, interesujących rozważań, nad którymi warto chwilę pomyśleć. Sam Kirył Maksimow, narrator powieści, był bardzo interesującym człowiekiem. Dzięki temu, że dzielił się on z czytelnikiem swoimi przemyśleniami, mogłam go lepiej poznać. A przez to, że go poznałam, polubiłam go jeszcze bardziej.

Postacie:

"Wyjątkowe" - to słowo idealnie opisuje bohaterów. Każdy z nich był inny, niepowtarzalny. Każdy miał swoją historię i mnóstwo tajemnic. Wszyscy wydali mi się bardzo ciekawi i chętnie usłyszałabym opowieść każdego z nich. Główny bohater wzbudził u mnie sympatię, tak samo jak i Natalia Iwanowa czy Kotia, przyjaciel Maksimowa. 
Postacie, obok pomysłu, to jeden z większych atutów "Brudnopisu". 

Okładka, tytuł, opis z tyłu (opis - KLIK):

Okładka jest ciekawa, mroczna. Bardzo mi się podoba.
Tytuł brzmi interesująco - "Brudnopis". Gdyby w książce nie było wyjaśnienia, nie wpadłabym na to, dlaczego autor tak nazwał swoje dzieło.
Opis mnie zachęcił.

Ocena: 8/10.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

sobota, 29 czerwca 2013

Stosik, czyli książki, których recenzje ujrzycie na blogu.

Zwlekałam z dodaniem stosiku. Powód? Mam ochotę wypożyczyć coś z biblioteki, więc coś mogłoby jeszcze wpaść. Ale trudno, przeczytam poniższe pozycje szybko i dodam kolejny stos. Jestem ciekawa wszystkich pozycji i mam nadzieję, że książki się wam spodobają.


  1. "Gwiazd naszych wina" - John Green - już przeczytałam (recenzja)
  2. "Brudnopis" - Siergiej Łukjanienko - wypożyczone z biblioteki, teraz czytam
  3. "Baśniobór - klucze do królestwa demonów" - Brandon Mull
  4. "Królewski wygnaniec" - Fiona McIntosh
Jak zauważyliście, recenzja "Gwiazd naszych wina" już się pojawiła, ale chciałam dodać tę książkę do stosiku. Pasuje, prawda?
Książki te zaplanowałam na koniec czerwca i początek lipca.
A wy? Chcielibyście przeczytać coś z tego stosiku?

czwartek, 27 czerwca 2013

Recenzja książki "Gwiazd naszych wina".


Tytuł: "Gwiazd naszych wina"
Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 312

"Ból domaga się, byśmy go odczuwali"

O czym opowiada książka:

Hazel już od trzech lat choruje na raka płuc. Dzięki terapii i lekom jej życie zostało przedłużone. Sądzi, że to koniec, że jej życie dobiega końca, gdy na spotkaniu grupy wsparcia poznaje Augustusa. Zawierają bliższą znajomość. Wkrótce dziewczyna i chłopak wybierają się na niezwykłą podróż, chcąc dowiedzieć się, czym jest życie i śmierć, miłość i nienawiść, nadzieja i rozpacz oraz jaki ślad człowiek może pozostawić po sobie, co to znaczy być zapomnianym.

Kilka słów ode mnie:

Oczekiwałam, że książka mnie powali, że nie będę w stanie się od niej oderwać. Niczego takiego nie było. Chyba za bardzo wierzyłam w tę książkę. Nie była zła, broń Boże, ale... nie była tak dobra, jak się spodziewałam.
Sądzę jednak, że w tej książce nie jest najważniejszy styl pisania czy pomysł, a sama idea książki, jej przesłanie. Ta powieść ma nam pokazać, że nic nie trwa wiecznie, że kiedy życie się kończy, inne życie się rozpoczyna. Tak rozumiem tę książkę.

Pomysł:

Nie spotkałam się jeszcze z książką, której główny bohater chory był na raka. To dla mnie kompletna nowość. Nie potrafię osądzić, czy to jest dla mnie świetnym pomysłem, czy nie. W końcu ta choroba przytrafia się wielu ludziom, wiele ludzi straciło przez nią życie i to nie pan Green ją wymyślił.
A może jestem w błędzie. Autor sam przekazywał, że ta książka o raku nie jest, tylko o życiu Hazel, owszem, chorej na raka, ale która nie żyje chorobą, a z nią. To bardzo skomplikowane.
Oceniam pomysł na plus. Mimo wszystko. Za to, co w książce zostało opowiedziane, za różne ciekawe wątki.

Styl pisania:

Styl pisania... mi się nie podobał. Tak, nie podobał mi się. Na co drugiej stronie widziałam słowo "okay", i nie obchodzi mnie to, że to było jakby hasło, jakaś przysięga. Denerwowało mnie to bardzo. Spodziewałam się pięknie napisanej powieści, która mogłaby dorównać "Cieniu wiatru", a takiej nie otrzymałam. Była to głęboka, niezwykle poruszająca powieść z beznadziejnym językiem.

Postacie:

Muszę potwierdzić, że postacie były wyjątkowe. Każdy z nich posiadał swój własny charakter. Najbardziej polubiłam główną bohaterkę - Hazel - dziewczynę inteligentną i zabawną (choć wcale nie wydealizowaną). Isaac czy Augustus momentami mnie irytowali. Nie przywiązałam się do większości bohaterów, ale niektóre postacie ceniłam.

Okładka, tytuł, opis z tyłu (opis - KLIK):

Okładka mi się podoba. Jest piękna, delikatna, niezwykła.
Tytuł to "Gwiazd naszych wina". Nazwa ciekawa.
Opis z tyłu mnie zachęcił, dzięki niemu (i dzięki pochlebnym opiniom) zdecydowałam się na tę powieść.

Ocena: 7/10.

niedziela, 23 czerwca 2013

Recenzja książki "Baśniarz".


Tytuł: "Baśniarz"
Autor: Antonia Michaelis
Wydawnictwo: Dreams
Liczba stron: 400

"Najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie"

O czym opowiada książka:

Pewnego dnia Anna znajduję lalkę. Okazuje się, że zabawka należy do Abla Tannateka, a raczej do jego małej siostry, Michi. Dziewczyna, zaciekawiona, postanawia obserwować chłopaka. Nie sądzi, że pod maską ponurego handlarza narkotyków może kryć się twarz wrażliwego, łagodnego baśniarza. Wkrótce ich drogi się przecinają, a Anna odkrywa, że baśniarz ten opowiada niezwykłą historię, historię, którą trudno zapomnieć... tym bardziej, że fantazja i rzeczywistość wydają się bardzo podobne...

Kilka słów ode mnie:

Książka ta jest niezwykła. Piękna. Wzruszająca. Trzymająca w napięciu. Co jeszcze? Ma w sobie to coś. To coś, co jest tym czymś, kiedy po skończeniu powieści spoglądasz przez okno i nagle wszystko wydaje ci się inne, cenniejsze. Ta książka otwiera oczy i duszę. Zmienia.

Pomysł:

Pomysł jest świetny. Zakończenie zaskakuje i wzrusza. A cała fabuła wciąga i zaciekawia.
Książka ma w sobie wątek kryminalny: aż do końca nie mogłam się domyślić, kto jest mordercą, który zabija ludzi. Ludzi, którzy tajemniczo znajdują swoje miejsce w baśni. Wszystko wydawało się takie banalne, chociaż w rzeczywistości takie nie było. Cała powieść była szczegółowo przemyślana, zaplanowana, było w niej mnóstwo pułapek i sekretów. Czytałam z zapartym tchem.

Styl pisania:

Zdarzały się małe wpadki. No, zgoda, oceniam z przymrużeniem oka, wybaczam pani Michaelis.
Książkę czytało się swobodnie, szybko, nie było tam zbędnych opisów, a i każdy wątek był dopracowany. Czasem zdarzały się momenty bardzo zagadkowe, nie mogłam wtedy za bardzo zrozumieć, co się dzieje i musiałam wracać. Potem wszystko się wyjaśniało. Może tak właśnie miało być? Może miałam się czuć zdezorientowana, niepewna? Nie wiadomo.

Postacie:

Bohaterowie byli... zupełnie inni. Każdy czymś się wyróżniał. Nie mówię teraz o ich charakterze, tylko o moich odczuciach. Niektóre postacie polubiłam, niektóre wręcz przeciwnie. Kogoś takiego jak Michelle, matkę Abla i Michi, postać, której praktycznie w ogóle nie znałam... umiałam ją polubić. Nie było żadnych wspomnień, niczego... a jednak poczułam do niej sympatię.
Abla polubiłam za to, co przeszedł, za to, że był niebanalny, tajemniczy, nie do odkrycia, a jednak umiał być opiekuńczy, spokojny... 
Nie mam pojęcia, jak autorka to zrobiła, ale bardzo mi się to spodobało: myślałam już, że kogoś poznałam, a okazywało się, że jestem w olbrzymim błędzie.

Okładka, tytuł, opis z tyłu (opis - KLIK):

Okładka jest niesamowita, mrożąca krew w żyłach. Gdybyście tylko mogli zobaczyć ten pistolet z tyłu...
Tytuł brzmi "Baśniarz". Gdy słyszę to słowo, osobiście przypominają mi się czasy dzieciństwa, kiedy wierzyłam we wróżki, trolle czy olbrzymy. Teraz nieco inaczej kojarzę tę nazwę, teraz będzie przypominać mi tę książkę.
Opis jest bardzo interesujący, ciekawy.

Ocena: 8,5/10.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

***

Nastąpiły zmiany:
- znikł ten początkowy tekst, który bardzo, bardzo mnie denerwował,
- oczywiście nowy wygląd bloga, co już pewnie sami zauważyliście. Ten piękny szablon jest autorstwa Beilsy z Szablonownicy. Bardzo ci dziękuję, Beilso!

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Recenzja książki "Istoty Ciemności".

"Istoty Ciemności" za mną.


Tytuł: "Istoty Ciemności"
Autor: Kami Garcia, Margaret Stohl
Wydawnictwo: Łyński Kamień
Liczba stron: 486

"Biec, by stanąć nieruchomo"

O czym opowiada książka:

Ethan Wate nie sądził, że Gatlin, z pozoru spokojne miasteczko, skrywa wielki sekret. Kiedy chłopak poznał Lenę Duchannes, dziewczynę obdarzoną niezwykłymi zdolnościami, wszystko się zmieniło.

Od szesnastych urodzin Leny minęło już trochę czasu. Obdarzona jednak odsuwa się od Ethana, sądząc, że jej los jest przesądzony i lada moment zmieni się w Istotę Ciemności. Chłopak chce ratować dziewczynę, ale gdy pojawia się tajemniczy John i przybywa kuzynka Leny, Ridley, syrena i zarazem Istota Ciemności, Lena ucieka od niego.

Kilka słów ode mnie:

"Istoty Ciemności" to druga część serii "Kroniki Obdarzonych" autorstwa Kami Garci i Margaret Stohl. To książka, po której spodziewałam się naprawdę wiele. Pierwsza część, "Piękne Istoty", mnie zachwyciła. Druga była trochę gorsza, choć wpływ na to miało brak Leny i hm, obecność najlepszego przyjaciela głównego bohatera, Linka.
Niektóre sprawy się poprawiły, niektóre wręcz przeciwnie. Mam mieszane uczucia.

Pomysł:

Powieść ta pełna była zagadek, tajemnic, wielu spraw nie mogłam się domyślić. To chyba największy atut tej książki. Była zaskakująca. Pomysł był niebanalny, chociaż sądziłam, że "to druga część i pewnie nic mnie nie zdziwi". Myliłam się!
Pomysł oczywiście na plus, jeszcze lepszy niż w pierwszej części!

Styl pisania:

Autorki mnie zawiodły. Po prostu mnie zawiodły. Chociaż, przyznaję, w "Pięknych Istotach" natknęłam się raz czy dwa na "kumam", to w "Istotach Ciemności" takich słówek było mnóstwo! "Kumam", "spoko", "frajer", ugh... Jestem zła na tę książkę właśnie za ten styl pisania. Nie mam pojęcia, dlaczego wszystko się zmieniło, ot tak. Według mnie druga część powinna być lepsza od pierwszej, gdzyż pani Garcia i pani Stohl wtedy miały już chyba większe doświadczenie.
Niestety. No cóż, bywa.

Postacie:

Ethan się zmienił. Lena się zmieniła. Wszyscy się zmienili. Niektórzy na lepsze, niektórzy na gorsze. Riley czy Amma o wiele bardziej mi się podobały, jednak Link, Olivia (nowa postać)... mnie denerwowali. Bohaterowie mieli różne charaktery, byli w innym wieku, tak więc niektórzy wyrażali się pięknie, niektórzy beznadziejnie. Co jest dowodem, że jednak autorki umieją ładnie pisać!

Okładka, tytuł, opis z tyłu (opis - KLIK):

Okładka jest bardzo mroczna, ale piękna.
Tytuł brzmi "Istoty Ciemności". Według mnie nazwa jest interesująca.
Opis ciekawy.

Ocena: 6/10.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Recenzja książki "Złodziejka książek".

"Złodziejka książek" za mną.


Tytuł: "Złodziejka książek"
Autor: Markus Zusak
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 496

"Drobna uwaga
Na pewno umrzecie"

O czym opowiada książka:

Dziesięcioletnia Lisel przenosi się do rodziny zastępczej w Molching. Wkrótce jej papa, Hans Hubermann, odkrywa, że dziewczynka ukradła książkę. Wiedząc, że Lisel nie umie czytać, mężczyzna daje jej nocne lekcje. Tymczasem ona zaprzyjaźnia się z łobuzem Rudy'm - razem postanawiają kraść powieści. Dodatkowo rodzina ukrywa w piwnicy Żyda Maxa, wiernego przyjaciela Lisel. A wszystko to dzieje się w niezykle niebezpiecznych czasach - w czasach Hitlera.

Kilka słów ode mnie:

"Złodziejka książek" to powieść niebanalna, poruszająca, którą warto przemyśleć. Opowiada o sile miłości i przyjaźni. Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Jest piękna i tylko wrażliwi ludzie ją zrozumieją. Bo kiedy Śmierć opowiada historię zwykłej niemieckiej dziewczynki, która nie chciała być marionetką w rękach Hitlera, to musi być coś niezwykłego.
Ta powieść mówi nam również, że książki to lek na ból, klucz do szczęścia. To niezwykłe skarby, drugie życie. Odniosłam wrażenie, że autor chciał przekazać, że warto cieszyć się z tego, co się ma, że warto cieszyć się z każdej szansy przeczytania książki, poznania kolejnej historii.

Pomysł:

Pomysł jest świetny. "Złodziejka książek" to nie żadna fantastyka, a obyczaj. I co z tego! Jest ciekawy pomysł, więc nie mogę niczego zarzucić. O ludziach, którzy sprzeciwiają się Hitlerowi, owszem, słyszałam, ale o małej dziewczynce z zamiłowaniem do kradzieży, która kocha książki - już nie. Markus Zusak stworzył fenomenalną opowieść, którą powinien poznać każdy. Ta powieść to konkurencja dla "Cienia wiatru"!
Czyli w skrócie: jestem zachwycona.

Styl pisania:

Język był piękny. Z przyjemnością czytałam książkę, nie mogłam doczekać się zakończenia. Samo to, że autor narratorem uczynił Śmierć, jest interesujące i niezwykłe. Barwne opisy to coś, czego w książce nie zabrakło. W powieści wiele było emocji, odczuć bohaterów. A styl pisania po prostu cudowny. Momentami nawet płakałam. Och, uwielbiam tę książkę!

Postacie:

Każda postać była inna, niepowtarzalna. Każdą polubiłam, gdyż bohaterowie byli wspaniali - prawdziwi, nieco denerwujący, ale tak prawdziwi, że aż piękni. Najbardziej polubiłam Hansa i Rudy'ego, postacie, których nie da się po prostu nie lubić.
Na takich bohaterów nie natknę się już chyba nigdy w życiu.

Okładka, tytuł, opis z tyłu (opis - KLIK):

Okładka mnie zaciekawiła. Jest taka tajemnicza, dziwna.
Tytuł brzmi "Złodziejka książek". Interesująca, piękna nazwa.
Opis bardzo mnie zachęcił.

Ocena: 9,5/10.

środa, 5 czerwca 2013

Recenzja książki "Sen".

"Sen" za mną.


Tytuł: "Sen"
Autor: Lisa McMann
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 177

"Nie wierz we wszystko, co słyszysz"

O czym opowiada książka:

Janie widzi cudze sny. Jest ich świadkiem, choć wcale tego nie chce. Próbuje z tym walczyć. Nie mówi o tym nikomu, nawet najlepszej przyjaciółce. Lecz kiedy spotyka tajemniczego Cabela, wszystko się zmienia. Dziewczyna zakochuje się w nim. A on potrafi kontrolować swoje sny. Próbuje jej pomóc.

Kilka słów ode mnie:

Książka zaciekawiła mnie oryginalnym pomysłem. Spodziewałam się, że będzie to cudowna historia, pełna niespodzianek i zwrotów akcji. Co otrzymałam? Nijakie opowiadanie bez zakończenia. Mam wrażenie, że książka dopiero się zaczęła, bo nic, tak naprawdę, się nie wydarzyło. Janie, która widzi sny innych ludzi, poznaje Cabela, który nauczył się kontrolować sny (chociaż dla mnie nie było to nic specjalnego - zwykłe świadome śnienie, a nie jakieś cuda), który skrywa mroczny sekrecik, który ona odkrywa, potem mu przebacza... Koniec książki.

Pomysł:

Pomysł to jeden z niewielu plusów książki. Zaciekawia, dzięki niemu chce się poznać tę historię, dzięki niemu jesteśmy zainteresowani książką. Sama idea według mnie jest bardzo oryginalna, pomysłowa. "O, czegoś takiego jeszcze nie czytałam!", myślałam, biorąc powieść do ręki. Zapowiadało się bardzo ciekawie! A jednak...
Pomysł jest genialny. Wykonanie dużo gorsze, niestety.

Styl pisania:

Każdy, kto uczulony jest na słówka takie jak "mega", "spiknąć", "ekstra", lepiej niech nie bierze tej książki do ręki! Bohaterowie powieści porozumiewają się okropnym językiem. Taki styl pisania mnie odstrasza i w trakcie czytania nie mogę się skupić na samej akcji. Bardzo mnie to złości, bo książka zapowiadała się świetnie, a była to tylko strata czasu.
Podsumowując całą wypowiedź, "Sen" swym językiem mnie nie zachwycił.

Postacie:

Jedyną ciekawą postacią w książce jest matka głównej bohaterki. Kończę powieść nie wiedząc nawet, jak ma na imię, ale tylko ona mnie zainteresowała. Autorka mogła rozwinąć jej historię, opowiedzieć o jej przeszłości, uczuciach, walce z alkocholem. Niestety tego nie zrobiła. Może pani McMann rozważy ten temat i wstawi choć krótki tekst o niej w następnej części (czego sprawdzać nie zamierzam). Cała reszta bohaterów nie posiada własnego charakteru, własnych przemyśleń i teorii. A Janie, Cabel czy Carrie to postacie niezwykle banalne i proste.

Okładka, tytuł, opis z tyłu (opis - KLIK):

Okładka jest mroczna, ładna, ale nie rewelacyjna. Wprowadza tajemniczy nastrój. I jeszcze ten napisik "bestseller z list The New Tork Times"!
Tytuł brzmi "Sen". "Mgła" czy "Koniec", czyli nazwy kolejnych części, o wiele bardziej mnie zaciekawiły, ale do niczego przyczepić się nie mogę.
Opis jak najbardziej interesujący.


Ocena: 3,5/10.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Recenzja książki "Pan Poniedziałek".

Kolejna książka za mną.


Tytuł: "Pan Poniedziałek"
Autor: Garth Nix
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 306

"Niech Ostatnia Wola się wypełni!"

O czym opowiada książka:

Pewnego razu Arthur dostaje ataku astmy. Wtedy zjawia się tajemniczy Pan Poniedziałek i daje chłopcu Klucz, czyli Minutową Wskazówkę. Ten magiczny przedmiot ratuje Arthura. Tymczasem ludzi atakuje dziwna choroba, którą przywołały mroczne Niconie, potwory z innego świata. Chłopiec udaje się w podróż do Domu po to, by uzyskać lekarstwo na epidemię.

Kilka słów ode mnie:

Nie wiedziałam, czego się po tej książce spodziewać. Podchodziłam do niej z dystansem. Powieść tę nabyłam na lubimy czytać, w formie wymiany. Wtedy "Pan Poniedziałek" wydał mi się być bardzo ciekawy. Na tle innych - był ciekawy. I mnie zaciekawił, był to dla mnie powrót do dzieciństwa, do czasów w których wierzyłam we wróżki i trolle.
Jednak od owych książek z dzieciństwa "Pan Poniedziałek" niczym się nie wyróżnia.

Pomysł:

Pomysł jak każdy inny - czarny charakter, który panuje nad światem i zwyczajny chłopiec, który ocali świat. Oczywiście chłopiec ów posiada jeszcze oddaną kompankę i... żabę. No cóż, zazwyczaj jest to jakiś dziki smok, ale jak kto woli.
Pomysł więc jest według mnie zwyczajny. Ale tematyka jest taka, jaką lubię, więc jest dobrze. Powieść czytało mi się bardzo szybko, w niektórych fragmentach książki nie sposób było się oderwać.

Styl pisania:

Hmm... hmm... No cóż, przyznam szczerze, że styl pisania ocenić mi jest trudno. Autor pisał prosto, zwyczajnie. "Pan Poniedziałek" może nie jest przepełnioną zapierającymi dech w piersiach cytatami wspaniałą historią, ale tą właśnie prostą, zwyczajną książką. Pan Nix umiał jednak budować ładne opisy zarówno miejsc, jak i wydarzeń. Łatwo mi było rozeznać się w książce.

Postacie:

Arthur był bardzo wyidealizowaną postacią, autor zamiast Arthura z paroma wadami, który zmaga się z ciężkim zadaniem, stworzył bohaterskiego, przyjacielskiego, inteligentnego, odważnego Arthura, którego jedyną słabością jest astma. Reszta bohaterów była... niesympatyczna. Jedyną postacią na poziomie według mnie był tylko Zmierzchnik. A szkoda.

Okładka, tytuł, opis z tyłu (opis - KLIK):

Okładka mi się... niezbyt podoba. Jest tam bardzo dużo rzeczy, a wszystko razem wygląda tak sztucznie.
"Pan Poniedziałek" - tytuł tak jakby (nie)zwykły. O, tak bym go nazwała. To tytuł, który każdy mógłby wymyślić, ale nie wymyśli.
Opis jest zachęcający. Mhym, zachęcający.

Ocena: 6/10.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

niedziela, 2 czerwca 2013

Stosik, czyli moja wyprawa do biblioteki.

No cóż... Byłam w bibliotece. I... nie mogłam się powstrzymać. I... musiałam odłożyć aż trzy, żeby zmieścić się w limicie... I... tak to teraz wygląda:


  1. "Pan Poniedziałek" - Garth Nix - jest to jedyna książka, którą sama posiadam i którą już wcześniej zaczęłam czytać.
  2. "Sen" - Lisa McMann
  3. "Złodziejka książek" - Markus Zusak
  4. "Istoty Ciemności" - Kami Garcia, Margaret Stohl
  5. "Baśniarz" - Antonia Michaelis
Jak widzicie, przepadłam w tej bibliotece. Nie moja wina! Nie mogłam wyjść stamtąd z pustymi rękoma, to wręcz niewykonalne! Miałam nadzieję, że najpierw przeczytam wszystkie swoje książki, ale... Bywa. Większość z was pewnie mnie rozumie.

W czerwcu zdąże pewnie przeczytać jeszcze "Gwiazd naszych wina". Nie mogę się doczekać :)

A wy, znaleźliście tu coś dla siebie?

sobota, 1 czerwca 2013

Podsumowanie miesiąca - maj.

Kolejny miesiąc za mną. Nadchodzą wakacje - czyli więcej czasu na czytanie ;)

Ale - do rzeczy! Oto podsumowanie maja...

W maju przeczytałam jedynie 6 książek, słabiutko. Czytałam jeszcze "Pana Poniedziałka" - dokładnie 102 strony.
W tym miesiącu przeczytałam 2320 stron, czyli 74,8 stron dziennie. To bardzo mało, niestety.

(Kolejność książek - ocena, później chronologia)
  1. "Cień wiatru" - 9,5/10 (recenzja) - 516 str.
  2. "Księga Labiryntu" - 8/10 (recenzja) - 192 str.
  3. "Zawsze przy mnie stój" - 8/10 (recenzja) - 320 str.
  4. "Oliver Twist" - 7/10 (recenzja) - 536 - 130 = 406 str. (130 str. przeczytane w kwietniu)
  5. "Złodziejka mojej córki" - 7/10 (recenzja) - 512 str.
  6. "Jutro" - 4/10 (recenzja) - 272 str.
+ 102 str. (Pan Poniedziałek)

Najlepsza książka maja - "Cień wiatru".
Najgorsza książka maja - "Jutro".

Najdłuższa książka maja - "Cień wiatru".
Najkrótsza książka maja - "Księga Labiryntu".

Jak już wspominałam - to bardzo mało. W kwietniu przeczytałam o jedną książkę więcej, a i czytałam więcej na dzień. Trudno. W czerwcu wyniki powinny się poprawić.

Która z recenzji, jeżeli którąś czytaliście, podobała wam się najbardziej? Zabawa na najlepszą recenzję roku trwa!