Tytuł: "Oksa Pollock: Ostatnia nadzieja"
Autor(ki): Anne Plichota, Cendrine Wolf
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 640
Kilka słów ode mnie:
Szczerze mówiąc: strasznie się z tą książką męczyłam. Początek - straszny, rozwinięcie - jeszcze straszniejsze, zakończenie - tu was zaskoczę: wcale nie było takie złe. Tak więc, jak sami widzicie, mam mieszane uczucia, chociaż powiem to bez wahania: nie sięgnę po kolejne części.
Akcja zaczęła się dopiero na pięćsetnej stronie, chociaż stron jest jedynie sześćset czterdzieści! A ponieważ większość ludzi odkłada "Oksę" na półkę, powiedzmy, średnio kończąc na czterysetnej stronie nie ma możliwości poznania tej dobrej strony książki (nie ukrywając, że uśmiałam się, czytając, ile razy w mojej recenzji jest słowo "strona").
Pomysł:
Pomysł... dziewczyna, strzelająca kulami ognia, która od zawsze marzyła, by zostać wojowniczką ninja, wydaje się ciekawym pomysłem. Lecz niestety, autorki trochę przesadziły: ilość skomplikowanych imion oraz nazw ziół i leków była przytłaczająca. Na początku (bo potem już trochę lepiej wiedziałam, o co chodzi) nie odróżniałam dziwnego, niebieskiego stworka od wrażliwej, mówiącej rośliny, kiedy słyszałam, a raczej widziałam słowo "goranov".
Styl pisania:
Jedna wielka katastrofa! Widząc słowa lub wyrażenia typu "wow", "ale masz świetny look", "debilka" załamywałam ręce. Tak samo w rozdziałach: co mól książkowy może pomyśleć, kiedy widzi rozdział pod tytułem "Zając-Abakum czy Abakum-zając?"
Postacie:
Taaak, myśląc co mam napisać, kiedy widzę słowo "postacie", nasuwa mi się wyraz "irytujące".
Jedna wielka czarna dziura.
Weźmy na przykład główną bohaterkę - cukierkowa, żałująca tego, co robi, kiedy myślała całkowicie, co robi, "dziewczynka", jak napisały autorki. Oczywiście musi się jeszcze popisywać przed przyjacielem swoimi zdolnościami... I wprost nie może się oprzeć myśli, że zdenerwuje mnie jeszcze bardziej, kiedy znowu przesylabizuje jakieś słowo.
I jeszcze Tugdual - jedyna postać, którą polubiłam, musiała zakochać się w Oksie. No błagam: w jakim świecie got kocha rozhisteryzowaną, "idealną" dziewczynkę, która mówi do rodziców "tatusiu i mamusiu"?!
Okładka, tytuł, opis z tyłu:
Okładka... Tło - z przodu i z tyłu - wydaje się ciekawe, tajemnicze... Ale ta dziwnie przystrzyżona dziewczyna wszystko psuje. Gdyby nie miała tej kuli ognia, byłaby według mnie tam po prostu... zbędna.
Tytuł wydaje się zwyczajny: imię i nazwisko głównej bohaterki - no tak, jak klasycznie, tak klasycznie, nic nowego. "Ostatnia nadzieja" - to wydaje się bardziej interesujące.
Opis z tyłu - zachęcił mnie. To, że dostępny jest audiobook w interpretacji Anny Dereszowskiej, która znana jest z tego, że czytała Igrzyska Śmierci, bardzo mnie ucieszyło.Sformułowanie - "wyjątkowa seria odniosła niesłychany sukces" sprawiło, że miałam ochotę przeczytać tę książkę. Niestety się zawiodłam...
Ocena: 4/10 (pomiędzy 3,5/10).
Szczerze mówiąc: strasznie się z tą książką męczyłam. Początek - straszny, rozwinięcie - jeszcze straszniejsze, zakończenie - tu was zaskoczę: wcale nie było takie złe. Tak więc, jak sami widzicie, mam mieszane uczucia, chociaż powiem to bez wahania: nie sięgnę po kolejne części.
Akcja zaczęła się dopiero na pięćsetnej stronie, chociaż stron jest jedynie sześćset czterdzieści! A ponieważ większość ludzi odkłada "Oksę" na półkę, powiedzmy, średnio kończąc na czterysetnej stronie nie ma możliwości poznania tej dobrej strony książki (nie ukrywając, że uśmiałam się, czytając, ile razy w mojej recenzji jest słowo "strona").
Pomysł:
Pomysł... dziewczyna, strzelająca kulami ognia, która od zawsze marzyła, by zostać wojowniczką ninja, wydaje się ciekawym pomysłem. Lecz niestety, autorki trochę przesadziły: ilość skomplikowanych imion oraz nazw ziół i leków była przytłaczająca. Na początku (bo potem już trochę lepiej wiedziałam, o co chodzi) nie odróżniałam dziwnego, niebieskiego stworka od wrażliwej, mówiącej rośliny, kiedy słyszałam, a raczej widziałam słowo "goranov".
Styl pisania:
Jedna wielka katastrofa! Widząc słowa lub wyrażenia typu "wow", "ale masz świetny look", "debilka" załamywałam ręce. Tak samo w rozdziałach: co mól książkowy może pomyśleć, kiedy widzi rozdział pod tytułem "Zając-Abakum czy Abakum-zając?"
Postacie:
Taaak, myśląc co mam napisać, kiedy widzę słowo "postacie", nasuwa mi się wyraz "irytujące".
Jedna wielka czarna dziura.
Weźmy na przykład główną bohaterkę - cukierkowa, żałująca tego, co robi, kiedy myślała całkowicie, co robi, "dziewczynka", jak napisały autorki. Oczywiście musi się jeszcze popisywać przed przyjacielem swoimi zdolnościami... I wprost nie może się oprzeć myśli, że zdenerwuje mnie jeszcze bardziej, kiedy znowu przesylabizuje jakieś słowo.
I jeszcze Tugdual - jedyna postać, którą polubiłam, musiała zakochać się w Oksie. No błagam: w jakim świecie got kocha rozhisteryzowaną, "idealną" dziewczynkę, która mówi do rodziców "tatusiu i mamusiu"?!
Okładka, tytuł, opis z tyłu:
Okładka... Tło - z przodu i z tyłu - wydaje się ciekawe, tajemnicze... Ale ta dziwnie przystrzyżona dziewczyna wszystko psuje. Gdyby nie miała tej kuli ognia, byłaby według mnie tam po prostu... zbędna.
Tytuł wydaje się zwyczajny: imię i nazwisko głównej bohaterki - no tak, jak klasycznie, tak klasycznie, nic nowego. "Ostatnia nadzieja" - to wydaje się bardziej interesujące.
Opis z tyłu - zachęcił mnie. To, że dostępny jest audiobook w interpretacji Anny Dereszowskiej, która znana jest z tego, że czytała Igrzyska Śmierci, bardzo mnie ucieszyło.Sformułowanie - "wyjątkowa seria odniosła niesłychany sukces" sprawiło, że miałam ochotę przeczytać tę książkę. Niestety się zawiodłam...
Ocena: 4/10 (pomiędzy 3,5/10).