Tytuł: Wołanie kukułki
Tytuł oryginału: The Cuckoo's Calling
Seria: Cormoran Strike (tom 1)
Autor: Robert Galbraith (J. K. Rowling)
Tłumaczenie: Anna Gralak
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 452
Data wydania: 4 grudnia 2013
Umarli mogą mówić jedynie ustami tych, którzy nadal żyją i za pośrednictwem pozostawionych po sobie śladów.
Robert Galbraith to pseudonim J. K. Rowling, legendarnej autorki Harry'ego Pottera. Wydała pod nazwiskiem "Galbraith" swój pierwszy kryminał, Wołanie kukułki, otwierający cykl z Cormoranem Strikiem w roli głównej. Jej inną pozycją przeznaczoną dla dorosłych jest Trafny wybór wydany w Polsce w 2012 roku. Obecnie pisarka nazywa się Joanne Murray.
Lula Landry została znaleziona martwa pod oknem balkonu jej londyńskiego mieszkania. Media i dziennikarze snują domysły o przyczynie śmierci, aż wreszcie policja stawia kropkę uciszającą ich wszystkie wołania - Landry popełniła samobójstwo. Jej brat, John Bristow, nie może jednak w to uwierzyć. Zatrudnia prywatnego detektywa, Cormorana Strike'a, byłego żołnierza bez dachu nad głową, aby ustalił, co zdarzyło się w noc śmierci Luli. Strike'a czeka długa droga przez tysiące różnych wersji ostatnich chwil Landry...
Przyznam od razu - nie jestem fanką kryminałów. No, wyjątek stanowić tu może tylko twórczość A. Christie. Zazwyczaj patrzę na ich wnętrze jak na wieczną gonitwę psa (policja) i niezwykle szybkiego kota (wiadomo kto). Kryminały niemal nigdy nie pozostawiają na mojej duszy śladów wzruszenia, rozbawienia, czy jakiejkolwiek barwniejszej emocji. Zawsze wylatują z głowy po tym, jak już odkryto sprawcę tragedii i oczywiście niezbędne w takich historiach motywy. Wołanie kukułki jest inne. Może nie jest to arcydzieło pod względem rozwiązania naszej tajemnicy, prawdy, kto zabił i dlaczego (choć jest w tej książce wątek, który naprawdę niesamowicie mnie zaskoczył). Ale ten sekret jest niezwykle dopracowany, doszlifowany, przemyślany w każdym calu. To, co wydarzyło się tamtej pamiętnej nocy, kiedy Lula Landry zamilkła na wieki, jest przedstawione w szczegółach przewijających się przez całą powieść, które jednak nie pozwalają nam, czytelnikom, w pojedynkę złożyć je w spójną, sensowną całość. A kiedy wszystko wychodzi na jaw, jesteśmy zaskoczeni, jak autorce udało się ukryć prawdę na tylu płaszczyznach i pod tyloma różnymi imionami.
Lula Landry została znaleziona martwa pod oknem balkonu jej londyńskiego mieszkania. Media i dziennikarze snują domysły o przyczynie śmierci, aż wreszcie policja stawia kropkę uciszającą ich wszystkie wołania - Landry popełniła samobójstwo. Jej brat, John Bristow, nie może jednak w to uwierzyć. Zatrudnia prywatnego detektywa, Cormorana Strike'a, byłego żołnierza bez dachu nad głową, aby ustalił, co zdarzyło się w noc śmierci Luli. Strike'a czeka długa droga przez tysiące różnych wersji ostatnich chwil Landry...
Przyznam od razu - nie jestem fanką kryminałów. No, wyjątek stanowić tu może tylko twórczość A. Christie. Zazwyczaj patrzę na ich wnętrze jak na wieczną gonitwę psa (policja) i niezwykle szybkiego kota (wiadomo kto). Kryminały niemal nigdy nie pozostawiają na mojej duszy śladów wzruszenia, rozbawienia, czy jakiejkolwiek barwniejszej emocji. Zawsze wylatują z głowy po tym, jak już odkryto sprawcę tragedii i oczywiście niezbędne w takich historiach motywy. Wołanie kukułki jest inne. Może nie jest to arcydzieło pod względem rozwiązania naszej tajemnicy, prawdy, kto zabił i dlaczego (choć jest w tej książce wątek, który naprawdę niesamowicie mnie zaskoczył). Ale ten sekret jest niezwykle dopracowany, doszlifowany, przemyślany w każdym calu. To, co wydarzyło się tamtej pamiętnej nocy, kiedy Lula Landry zamilkła na wieki, jest przedstawione w szczegółach przewijających się przez całą powieść, które jednak nie pozwalają nam, czytelnikom, w pojedynkę złożyć je w spójną, sensowną całość. A kiedy wszystko wychodzi na jaw, jesteśmy zaskoczeni, jak autorce udało się ukryć prawdę na tylu płaszczyznach i pod tyloma różnymi imionami.
Nie mam pojęcia, czy jestem w tym osamotniona, ale ja już po pierwszych stronach odczułam, że mam styczność z twórczością Rowling. Styl, który tak mnie oczarował w Trafnym wyborze, powrócił. Wzbogacił każdą stronę, każdą myśl. Pióro Rowling jest według mnie idealnym kompromisem między barwnymi, wyszukanymi, typowymi dla starszych powieści opisami a lekkością i swobodą książek nowoczesnych. Widać tutaj niezwykły kunszt i talent pisarki, jej zdolność do tworzenia bardzo wiarygodnych i intrygujących historii.
Wołanie kukułki opiera się na stopniowym odkrywaniu tajemnic śmierci Luli. Cormoran jest zmuszony przeprowadzić dużo (czasem bardzo ciężkich) rozmów z osobami, które znały ofiarę lub były blisko niej, gdy wyleciała z okna. To właśnie na tych dialogach opiera się większość książki. Zeznania kolejnych osób nie zgadzają się ze sobą, wszyscy dodają kolejne, niby dobrze ukrywane przez innych drobnostki, które zaczynają mieć coraz większy wpływ na to, w jaki sposób patrzymy na sprawę. Cormoran był wielokrotnie zmuszony do wybierania między dwoma odmiennymi sądami, odrzucając fałsz zabarwiony na prawdę. Niemal zawsze towarzyszyło temu jedno pytanie - czy dobrze wybierał?
Podczas lektury czuć można było ukłucia dziwnej fascynacji, powątpiewania. Może Rowling nie udało się mnie wodzić za nos, lecz nie sądzę, żeby właśnie na tym jej zależało. Wystarczyła jej ta nuta niepewności, która ciągnęła się za mną przez całkiem długi czas, zwłaszcza kiedy akcja zbliżała się do kulminacyjnego momentu, do wyjaśnień. Wbrew pozorom odpowiedzi nie robiły się wtedy jaśniejsze. Rowling pozwoliła nam błądzić w gąszczu odpychających się i przeplatających ze sobą prawd, cały czas prowadząc do tej najprawdziwszej. Myślę, że Wołanie kukułki jest, w porównaniu do innych kryminałów, niezwykle spójne i uporządkowane, bez śladu chaosu, dziwnych, niemających znaczenia wątków, które wymyślane są tylko po to, by odciągnąć naszą uwagę, by nie przybliżyć rozwiązania tajemnicy aż za bardzo, byśmy mogli je poczuć, lecz nie dotknąć i które pozostawiają nieprzyjemne uczucie. Ten kryminał jest prawdziwym kryminałem - z prostą akcją, lecz wciąż niepozwalającym na odkrycie prawdy samemu.
Atutem tej powieści są świetnie skonstruowani bohaterowie. Główny bohater, nasz detektyw, jest bardzo wrażliwym i inteligentnym człowiekiem. Bardzo spodobały mi się wplecione w fabułę wątki jego służby w armii, gdzie stracił nogę, pełnej wzlotów i upadków miłości ze swoją narzeczoną czy nieszczęśliwego dzieciństwa. Strike oraz jego równie spostrzegawcza i sympatyczna asystentka, Robin, tworzą świetnie zgrany duet (przyjaciół!), którzy dobrze się uzupełniali i podsuwali sobie dobre pomysły związane ze śledztwem. Każdy z przesłuchiwanych przez Strike'a miał swój własny charakter, zachowania, nawet sposób mówienia. Nie do końca wiem czemu, ale zapałałam wielką sympatią do projektanta Guy Somego, jego ironicznych komentarzy i sarkastycznej postawy.
Wołanie kukułki mogę ocenić jako bardzo, bardzo dobre. Uwielbiam styl Rowling, stwarzane przez nią postacie i jej szczegółowość, perfekcyjność w planowaniu i opracowywaniu każdej drobnostki. I choć nie przepadam za kryminałami, ten naprawdę trafił w mój gust. Może nie przez sam sekret, tylko dążenie do niego, które było intrygujące, zajmujące i wzbudzające dreszczyk emocji.
Wołanie kukułki mogę ocenić jako bardzo, bardzo dobre. Uwielbiam styl Rowling, stwarzane przez nią postacie i jej szczegółowość, perfekcyjność w planowaniu i opracowywaniu każdej drobnostki. I choć nie przepadam za kryminałami, ten naprawdę trafił w mój gust. Może nie przez sam sekret, tylko dążenie do niego, które było intrygujące, zajmujące i wzbudzające dreszczyk emocji.
Ocena: 7/10.
PS Zastanawiam się nad usunięciem ocen z moich postów. Myślę, że czytając recenzję, nie powinno się patrzeć na numerek spłycający wszystko, co zostało napisane, tylko na przemyślenia i odczucia. Co o tym sądzicie? Powinnam je usunąć?