wtorek, 26 lipca 2016

"Wróżbiarze" (rec. 117)


Tytuł: Wróżbiarze
Tytuł oryginału: The Diviners
Seria: Wróżbiarze (tom 1)
Autor: Libba Bray
Tłumaczenie: Anna Studniarek
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 624
Data wydania: 28 listopada 2012











Libbie Bray przyniósł rozgłos już jej debiut, Mroczny sekret, początek trylogii Magiczny krąg. Wróżbiarze to jej szósta powieść. Napisała jednak wiele sztuk i opowiadań, które, jak sama mówi, "nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego". Rajskie życie utożsamia z siedzeniem w ulubionej kawiarni z notebookiem i filiżanką gorącej kawy.


Lata 20. Ucieczka z małego miasteczka w Ohio do Nowego Jorku, choć miała być karą, jest dla Evie O'Neill spełnieniem marzeń. Nigdy nie pasowała ona do grzecznego sąsiedztwa i surowych reguł, których kazano jej przestrzegać. W wielkim mieście może wreszcie odnaleźć swój świat - świat pełen zabawy, alkoholu i tancerek rewiowych.
Jednak cudowny Nowy Jork ma też swoją mroczną stronę. Gdzieś w otchłaniach opuszczonych budynków budzi się dawny koszmar. Wkrótce zaczynają ginąć ludzie. Zbrodnie są okrutne i makabryczne, lecz starannie zaplanowane. Jaki związek z nimi może mieć Evie? I czym okażą się być jej sekrety i umiejętności odczytywania ludzkich tajemnic?


Jedno z największych czytelniczych zaskoczeń, które ostatnio przeżyłam. Bo sami powiedzcie - czego można się spodziewać po książce z kategorii literatury młodzieżowej, której głównymi tematami są magiczne moce i odkrywanie uroków nocnego świata Nowego Jorku oczami nieodpowiedzialnej osiemnastolatki, która, rzecz jasna, ma ową tajemniczą moc? Może dodam jeszcze, że ta nasza urocza i niezwykle irytująca bohaterka ma swój udział w łapaniu zabójcy, który wzoruje się na jakiejś starej księdze. I co, nadal chcecie przeczytać tę książkę? A co powiecie, gdy dodam, że ową powieść znalazłam na stronie księgarni internetowej za osiem złotych?
Tak, pozory mogą mylić. I to jak. Bo pomijając kilka niedociągnięć, ta książka jest naprawdę przyjemna. I naprawdę bardzo miło spędziłam czas, czytając ją. Bo może nie jest to lektura wybitna, która zmusi was do głębokich rozważań, lecz z pewnością może wciągnąć was w swój świat, zaciekawić i sprawić, że naprawdę polubicie żyjące w nim postacie. 

Największą wadą tej książki jest w moim odczuciu sama główna bohaterka - Evie. Posiada ona ]paletę najróżniejszych wad, które kłują mnie w oczy jak igły. Nienawidzę osób zadufanych w sobie. Nienawidzę osób egoistycznych. Nienawidzę osób, które myślą, że wiedzą wszystko i że ich zdanie jest najważniejsze. A Evie jest właśnie taką osóbką. Chwała Bogu, że wraz z rozwijającą się akcją zmienia się na lepsze. Przestaje być pustą dziewczyną, której głównym celem życiowym jest imprezowanie i picie dżinu. Bo nie wiem, czy wytrzymałabym z "początkową Evie" całe te 624 strony.

Wróżbiarze posiadają bardzo dużo wątków i postaci, z których niektóre w pierwszej części serii zostały ledwie przedstawione. Tytułowych Wróżbiarzy jest tu bardzo mało, oprócz samego faktu, że są. Choć nawet niektórzy nie wiedzą, że nimi są. Fabuła kręci się wokół Paskudnego Johna, czyli okrutnego zabójcy, którego próbują dorwać wszyscy, choć nikt nie umie. Historia Paskudnego Johna była bardzo intrygująca, mimo że uważam jego postać za trochę jednowymiarową. Żałuję, że autorka nie przedstawiła go bardziej jako człowieka, człowieka ze słabościami i żywymi myślami. Był po prostu potworem. I choć lubię grozę, ten zabieg niezbyt mi się podobał.
Wracając do samych Wróżbiarzy, bardzo głupim wydaje mi się postanowienie, by stworzyć ich wszystkich (no cóż, przynajmniej tych ważniejszych):
  1. Mających po tyle samo lat.
  2. Mieszkających w tym samym mieście.
  3. Znających się nawzajem.
  4. Nie znających się na tyle, by wiedzieć, że inni też są Wróżbiarzami.
Nie wiem jak w waszym odczuciu, lecz dla mnie wydaje się to po prostu zbyt nieprawdopodobne, by rzeczywiście mogło mieć miejsce.

Dobrze, ponarzekałam, teraz czas przejść do mniej przyjemnych rzeczy. Po pierwsze - bohaterowie. Oprócz wyżej wspomnianej Evie, naprawdę ich polubiłam, choć czuję, że nie całkiem poznałam. Cieszę się, że autorka postanowiła ich uczłowieczyć - przedstawić nam ich myśli, byśmy sami ocenili, kim są, a nie robili tego, kierując się zdaniem Evie. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach Libba Bray ujawni trochę więcej tajemnic z ich przeszłości.

Po drugie - sama fabuła. Do stylu pisania autorki nie mogę się nijak przyczepić, gdyż pisała ona w bardzo przystępny i fajny sposób (zwłaszcza podobały mi się opisy, hmm, zjawisk? Nadal pamiętam fragment, który został opowiedziany przez wiatr). Lecz akcja, choć w opiniach wielu zbyt długa i nudna, dla mnie była bardzo ciekawa. Podobało mi się samo szukanie mordercy (do którego miałam początkowo wiele wątpliwości), jak również myśli i wspomnienia bohaterów. Brakuje mi jednak akcji związanej z samą naturą Wróżbiarzy, jak również z przedziwnymi wizjami, które ich nawiedzały.
Pozytywnie zaskoczył mnie okultyzm i różne apokaliptyczne smaczki, które autorka dodała do swej powieści. Podoba mi się, że zbrodnie były okrutne i makabryczne, oraz to, że wybory następnych ofiar wcale nie były tak oczywiste i łatwe do przewidzenia.

Podsumowując, Wróżbiarze mają swe wady, mają jednak wiele zalet. Jeśli lubicie młodzieżówki, tajemnice i mrok upakowane w tak pokaźne rozmiary, śmiało zabierzcie się za lekturę. Ja czasu spędzonego z powieścią na pewno nie żałuję.

Ocena: 7/10.

wtorek, 5 lipca 2016

"Will Grayson, Will Grayson" (rec. 116)


Tytuł: Will Grayson, Will Grayson
Tytuł oryginału: Will Grayson, Will Grayson
Seria: -
Autor: John Green, David Levithan
Tłumaczenie: Magda Białoń-Chalecka
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 368
Data wydania: 4 marca 2015











jestem cały czas rozdarty pomiędzy decyzją, czy zabić siebie, czy też zabić wszystkich wokół

Z pewnością wiecie, kim jest John Green. Zadebiutował on powieścią Szukając Alaski, a serca czytelników na całym świecie podbił książką Gwiazd naszych wina. Zdobył kilka nagród za swe dzieła i jest uważany za jednego z najbardziej poczytnych autorów literatury młodzieżowej. Willa Graysona, Willa Graysona napisał wraz ze swym przyjacielem, Davidem Levithanem, amerykańskim pisarzem, którego możecie kojarzyć dzięki książce Każdego dnia i jej kontynuacji Pewnego dnia. Inspiracją Davida do stworzenia powieści Will Grayson, Will Grayson była przyjaźń z jego kolegą ze studiów, Davidem Leventhalem.


Will Grayson jest cichym, niewyróżniającym się z tłumu chłopakiem, którego mottem życiowym jest "Siedź cicho". Nie przywiązuje się, nie angażuje, sam do końca nie wie, jak to możliwe, że już od kilku dobrych lat siedzi w szkolnej ławce wraz z Kruchym Cooperem, ogromnym, szalonym, głośnym, wesołym i nieco kontrowersyjnym homoseksualistą, który co kilka godzin znajduje sobie nowy obiekt uwielbienia. will grayson jest cichym, niewyróżniającym się z tłumu chłopakiem, którego jedynym życiowym szczęściem jest możliwość spędzania godzin na sprawdzaniu, czy Isaac, chłopak poznany w Internecie, jest dostępny on-line. will nie ma oprócz niego prawdziwych przyjaciół. Tak naprawdę Isaac jest jedynym, czym will żyje i jedynym, czym można go opisać.
Obaj, Will i will, nie mają o sobie pojęcia do czasu, gdy ich drogi się przecinają. Od tej pory życia dwóch Will Graysonów zupełnie się zmieniają.

Bycie w związku to twój wybór. Bycie przyjacielem to po prostu coś, czym jesteś.

Nie wiem, co takiego jest w książkach Johna Greena, że choć nie do końca przypadają mi do gustu, ja nadal chcę próbować kolejnych jego dzieł. Może to przez fenomen Gwiazd naszych wina, które zdobyło moje serce. Bo tak bardzo chciałam, by sięgając po kolejną powieść autora, zaoferował mi on te same emocje. Chyba cały czas chcę. Chcę, by to, co stworzył Green, powtórzyło się w jednej z jego kolejnych książek. I, rzeczywiście, w każdej z kolejnych jego powieści jest coś podobnego. Lecz nie coś, co zachwyca. Coś, co irytuje. Powielane schematy. Te same dialogi. Ci sami bohaterowie ubrani w inne historie i środowiska. I wiem, że inni czytelnicy Greena również to zauważają. Mnie zaczyna trochę to męczyć, choć przecież sama historia Willów Graysonów mi się podobała, więc wszystko powinno być w porządku, prawda? Nie... Prawda jest taka, że podobała mi się historia willa graysona (dla niewtajemniczonych - postać D. Levithana). Will Grayson J. Greena był dla mnie niczym narrator opowiadający to samo, co drugi will, tylko innymi słowami, z innej perspektywy. W pewnym momencie opowiadał on historię willa. I wiecie co? To nawet nie było takie złe. Bo historia Willa Graysona była dla mnie zupełnie zwyczajna. Nie była niczym nowym, oryginalnym czy zachwycającym, opowiadała o zupełnie przeciętnym chłopaku, który ma raczej nieprzeciętnego przyjaciela. I to tylko ten przyjaciel uczynił historię Willa ciekawą. Co więcej, to właśnie on skradł tę opowieść obu Willom.

Kruchy to postać nadzwyczajna. Słowa uznania należą się temu z autorów, który go wymyślił, nadał mu kształt i stworzył pociesznym, zabawnym, wielkim kolesiem, którego tak bardzo kochamy. Kruchy był dla mnie najbardziej interesującą postacią, a zarazem motorem napędzającym całą tę powieść. Zastanawiam się, czy autorzy zrobili to celowo, zza narracji obu Willów tworząc go głównym bohaterem książki. Bo był jej głównym bohaterem z całą pewnością, tak jak był głównym bohaterem swej sztuki (no cóż, przynajmniej początkowo). Kruchy naprawdę potrafił wywołać u mnie śmiech. Czułam wobec niego prawdziwą sympatię. Bo jak mogłabym inaczej? Jeśli miałabym wymieniać w punktach powody, dla których warto zaznajomić się z tą lekturą, imię Kruchego wstawiłabym na pierwszym miejscu.

Cieszę się, że temat homoseksualizmu jest w książce poruszony w taki, a nie inny sposób. Cieszę się, że autorzy pokazują go jako coś tak naturalnego, jak związki hetero (mam tu na myśli bardziej willa graysona niż Kruchego) - bohaterowie nie są przewrażliwieni na punkcie swej odmienności i tolerowania jej przez innych, a "inni" nie wyszydzają ich i nie wytykają palcami. Cieszę się, że homoseksualizm został przedstawiony jako miłość, nie jako fizyczny pociąg. Ponadto zauważyłam, że bohaterowie (znowu mam na myśli bardziej willa graysona) nie chcą nam zaznaczyć, wykrzyczeć i wyryć w mózgu, że są homoseksualni. Oni po prostu są. I myślę, że to właśnie jest kwintesencja równości.

Myślę, że jest to dobra młodzieżówka, gdyż porusza wartościowe tematy, takie jak przyjaźń, miłość, odmienność i akceptacja, a zarazem jest przekazywana z perspektywy zwyczajnych, przeciętnych nastolatków, z którymi łatwo jest nam się utożsamić. Styl pisania jest, jak to już u Greena bywa, bardzo prosty i swobodny, lecz niepozbawiony przekazu. Nie mogę jednak nazwać tej książki świetną czy wybitną. Czegoś mi w niej zabrakło, czegoś, czym zapisałaby się głębiej w mojej pamięci. Bo Will Grayson, Will Grayson to dla mnie bardzo zwyczajna historia, która praktycznie nie wyróżnia się na tle innych obyczajówek. Jedynym niecodziennym aspektem powieści jest to, że jej narratorowie mają dokładnie te same imiona i nazwiska, choć zupełnie inne historie czy charaktery. I sama nie wiem, czy ta przeciętność miała być w zamyśle autorów czymś pozytywnym, czy negatywnym. Dla mnie niestety jest wadą. Aczkolwiek, nie zachwycając się, nie jęcząc z niezadowolenia (może jedynie z lekkiego rozczarowania) mogę stwierdzić, że przy książce Will Grayson, Will Grayson miło spędziłam czas.

Ocena: 6/10.

***

Kilka słów ode mnie. Mówiąc prosto, chciałabym przeprosić. Znowu. Za pustki na blogu, za moją nieobecność. Naprawdę nie chcę wciąż opuszczać bloga. Czasami jednak nie znajduję na blogowanie siły lub czasu. Ani na blogowanie, ani na czytanie, ani na recenzowanie. Mam nadzieję, że zrozumiecie i wybaczycie mi to, że ciągle znikam, by pojawić się po kilku tygodniach. Ja tym razem spróbuję zostać już na stałe.