wtorek, 19 stycznia 2016

Top 10: najgrubsze książki w mojej biblioteczce

Po długiej przerwie wracam z nieco lżejszym postem. To "top 10" z dziesiątek propozycji spodobało mi się chyba najbardziej, więc dzisiaj prezentuję Wam 10 najgrubszych książek mojej biblioteczki. Mam nadzieję, że post się Wam spodoba :)


  • Miejsce 1. Bastion, Stephen King - 1166 stron - chyba nikogo nie dziwi, że King znajduje się na pierwszym miejscu. Ta cegiełka, której jeszcze nie miałam okazji czytać, to lektura, która z pewnością zapewni mi długie godziny świetnej zabawy. Bardzo, bardzo długie godziny.
  • Miejsce 2. Gra o tron, George R. R. Martin - 844 strony - pozycja również nietrudna do przewidzenia na tej liście. Świetna historia i świetna książka, wciąż czekam na przeczytanie drugiego, jeszcze grubszego tomu. Recenzja - klik.
  • Miejsce 3. 4 po północy, Stephen King - 784 strony - kolejna książka Kinga, kolejna nieprzeczytana. Powieść składa się z czterech mrożących krew w żyłach minipowieści.
  • 4. Amerykaana, Chimamanda Ngozi Adichie - 766 stron - pomimo wielkich rozmiarów książkę naprawdę szybko się czyta, może to przez dość duże akapity czy duże litery. Więcej o książce możecie poczytać tutaj - klik.
  • 5. Gniew króla, Fiona McIntosh - 656 tron - trzeci tom Trylogii Valisarów. Jak dla mnie - najgorszy z całej serii (głównie dzięki niezbyt ciekawemu zakończeniu), lecz wciąż świetny. Książka jest niesamowicie wciągająca i również czyta się ją bardzo szybko - klik.


  • 6. Kroniki Amberu, Roger Zelazny - 642 strony - olbrzymia pozycja, nie tylko pod względem ilości stron, ale również ich wielkości. To prawdziwe monstrum stworzone z pięciu powieści połączonych w jedność. Ciekawa opowieść, szczególnie dla wielbicieli fantastyki. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o tej książce, zapraszam do przeczytania recenzji - klik.
  • 7. (ex aequo) Shirley, Charlotte Brontë -  640 stron - wszystkie książki sióstr Brontë są obszerne, jednak na mojej półce najgrubsza z nich to Shirley. Bardzo długo czytana przeze mnie powieść, niemniej jednak nie znaczy to, że mi się nie spodobała - klik.
  • 7. (ex aequo) Krew tyrana, Fiona McIntosh - 640 stron - drugi tom Trylogii Valisarów, moja ulubiona część z serii. Przeczytałam ją niesamowicie szybko mimo dużych rozmiarów - klik.
  • 7. (ex aequo) Oksa Pollok. Ostatnia nadzieja, Anne Plichota, Cendrine Wolf - 640 stron - niestety, nie znoszę tej książki. Czytałam ją bardzo dawno temu, jednak nadal odczuwam do niej niechęć. Pamiętam tylko wyzierające ze stron dziecinność, przewidywalność i bezsens. Chociaż książka pozostaje z tyłu mojej biblioteczki, wciąż jest jedną z najgrubszych książek.
  • 10. Charlotte Brontë i jej siostry śpiące, Eryk Ostrowski - 626 stron - jedyna czytana (i posiadana) przeze mnie biografia. Książka jest naprawdę świetna i niezbędna w Waszej biblioteczce, jeśli lubicie twórczość Charlotte i jej sióstr. Więcej o książce - klik.

Łączna ilość stron: 7404


Nie wiem jak wy, ale ja lubię takie cegiełki, jeśli wygodnie się je trzyma i ich zawartość nie jest nużąca. Co ciekawe, niektóre książki wcale nie wyglądają na tak grube (np. Gra o tron wygląda na mniejszą od 4 po północy) i często ważą wtedy tonę. A jak wyglądają Wasze najgrubsze książki? Ile zabierają Wam miejsca na półkach? ;)