wtorek, 28 lipca 2015

"W ciemnym zwierciadle" (rec. 103)


Tytuł: W ciemnym zwierciadle
Tytuł oryginału: In a Glass Darkly
Seria: -
Autor: Joseph Sheridan Le Fanu
Tłumaczenie: Mira Czarnecka
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 550
Data wydania: 11 maja 2015











Joseph Sheridan Le Fanu to dziewiętnastowieczny irlandzki pisarz i dziennikarz, autor głównie powieści grozy. Wśród jego najsłynniejszych dzieł można wyróżnić powieści takie jak Dom przy cmentarzu, Stryj Silas czy zbiór opowiadań W ciemnym zwierciadle. Razem z Edgarem Allanem Poe i Bramem Stokerem jest uważany za prekursora nowoczesnej powieści grozy.


W ciemnym zwierciadle to zbiór pięciu opowiadań przedstawiających kolejne przypadki zjawisk nadprzyrodzonych z archiwum doktora Hesseliusa, lekarza zajmującego się osobami chorymi umysłowo. W każdej historii zostaje naruszona granica między snem a jawą, a wyobrażenia chorych mieszają się z rzeczywistością. Są pojeni trucizną, nawiedzają ich niepokojące zjawy, a wielkie koty wysysają im krew nocą. Doktor potrafi wytłumaczyć większość tych zjawisk, jednak czytelnikowi nieodłącznie towarzyszy wrażenie, że to nie tylko wyobraźnia chorych sprawia, że widzą rzeczy, które nieraz prowadzą do całkowitej zapaści, odłączenia od rzeczywistości czy nawet śmierci.


W ciemnym zwierciadle to klasyk literatury grozy i inspiracja, kilkaset stron niesamowitych wrażeń, pięć historii o zacierającym się świecie rzeczywistym ze światem nadprzyrodzonym. To wyjątkowy styl, niezwykły pomysł, niepokój i fascynacja. Niezastąpiony klimat, horror stworzony bez użycia wielkich siekier, bez rozlewu krwi i latających głów. To właśnie jest niezwykłe; te opowiadania potrafią przerazić, chociaż autor opowiada wszystko w powolny, dokładny sposób, pozwalając nam na rozkoszowanie tym, co nadchodzi. Uświadamia, że niezrozumienie i niewiedza również są przerażające.

Opowiadanie 1. Zielona herbata.
Krótkie i nad wyraz niepokojące opowiadanie. Głównego bohatera prześladuje mała małpka, która nie pozwala mu spać, jeść i przebywać w towarzystwie innych ludzi. Gdziekolwiek nieszczęśnik skieruje swoje spojrzenie, ona zawsze pozostaje w zasięgu jego wzroku. Podsuwa mu okropne myśli, zmusza do odsunięcia się od Boga, staje się coraz agresywniejsza...
To jedno z moich dwóch ulubionych opowiadań. Historia to zaledwie 70 stron, jednak wrażenie pozostaje na długo po ich przeczytaniu. Towarzyszy nam dreszcz strachu, potem niepokój, gdy doktor Hesselius wyjaśnia, że był to jeden z wielu podobnych przypadków choroby psychicznej... Jednak my wciąż mamy wrażenie, że zaraz koło nas pojawi się złośliwa zjawa, która dręczyła biednego Jenningsa.

Opowiadanie 2. Prześladowca.
Zacznę od końca. Finał opowieści o mężczyźnie, którego nawiedzał duch dawnego... znajomego, to coś kompletnie niewyjaśnionego. I to właśnie podoba mi się w tym opowiadaniu najbardziej. Że tak naprawdę nie wiadomo, co się wydarzyło. Że możemy się tylko domyślać, jednak nigdy nie wyjaśnimy i nie zrozumiemy dokładnie historii Jamesa Bartona.
I to chyba tyle. Warto dotrwać do końca, poczekać, aż pisarz zrobi nas w konia i pozostawi w  tym dziwnym, towarzyszącym Prześladowcy nastroju.

Opowiadanie 3. Sędzia Harbottle.
Sędzia Harbottle opowiada historię starszego sędziego, okrutnego i bezwzględnego w swoich wyrokach, którego niewiele obchodziło, czy oskrarżeni rzeczywiście byli winni. Pewnego dnia nieznajomy ostrzega go, by nie prowadził sprawy pewnego mężczyzny, Lewisa Pynewecka. Sędzia Harbottle jednak nie może odpuścić okazji skazania na śmierć kogoś, kto zranił bliską mu osobę...
Tajemnica. Zemsta zza grobu czy wyrzuty sumienia? Nie wiadomo. Obrazy mroku i wielkiego cierpienia, strach przed dniem, w którym śmierć miała w końcu go dopaść. Sędzia Harbottle podobał mi się właśnie za to. W pewien sposób to najstraszniejsza ze wszystkich opowieści. Bo pewnego dnia w końcu sędzia wydał sprawiedliwy wyrok...

Opowiadanie 4. Pokój w gospodzie Le Dragon Volant.
Najdłuższa historia opowiadająca o pokoju, którego mieszkańcy znikają w niewyjaśnionych okolicznościach. O zakazanej miłości, zazdrości i nadziei, o okrucieństwie i przebiegłości. Zakończenie zdecydowanie podobało mi się najbardziej. Całość opierała się głównie na relacji między hrabiną a głównym bohaterem, przez co to opowiadanie może na tle innych wydawać się trochę za długie, zbyt nużące. Zakończenie było trochę przewidywalne, lecz mimo to poruszyło mnie i odrobinę przeraziło. Jedno z gorszych opowiadań, lecz mimo to niezwykle ciekawe i intrygujące.

Opowiadanie 5. Carmilla.
Niewiele osób wie, że to właśnie Carmilla stała się inspiracją dla Brama Stokera, kiedy tworzył postać Drakuli. Niewiele osób zna historię o młodej damie, która uwodziła swoje ofiary, darząc je niezrozumianą miłością i w końcu zabijała, wysysając całą ich krew. A szkoda. To naprawdę dobra opowieść.
Najbardziej w tej całej historii urzekło mnie to, że tak naprawdę nie wiadomo, czy Carmilla rzeczywiście darzyła uczuciem Laurę, czy może była bezdusznym potworem, który nigdy nie potrafił nikogo pokochać. Jesteś moja, będziesz moja, a ja i ty jesteśmy jedno na zawsze, mówiła. Zapewniała swoją drogą przyjaciółkę, że gdyby miała kogokolwiek pokochać, to właśnie jej oddałaby swe serce. Była bardziej jej kochanką niż przyjaciółką; stały się sobie bliskie jak nikt inny. Do teraz nie wiem, czy była to zaledwie gra wampira, który chciał uwieść Laurę i wypić całą jej krew, czy może w martwym sercu Carmilli odżyło coś na kształt namiętności, może nawet miłości.
Le Fanu stworzył wampira jako coś do cna złego, uwodzicielskiego, fascynującego, acz obrzydliwego. Dla mnie jest to kwintesencja osobowości wampira. Od zawsze te istoty kojarzyły mi się z czymś, czemu nie można się oprzeć, czymś przebiegłym, okrutnym, podłym. Tutaj mamy do czynienia z kobietą-wampirem, czyli zabójcą na pozór delikatnym i wrażliwym. Postać Carmilli jest bardzo intrygująca, a jej opowieść to prawdziwa perła.


Zarówno całość, jak i każde opowiadanie z osobna są niezwykłe. Każdy miłośnik literatury grozy powinien poznać pióro Le Fanu i dać się wciągnąć jego opowieściom. Zbiór opowiadań został napisany językiem, który uwielbiam, a pomysły dziewiętnastowiecznego pisarza są niezwykłe. Polecam.

Ocena: 8/10.

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka za możliwość zrecenzowania tej powieści!

środa, 22 lipca 2015

"Cyrk nocy" (rec. 102)


Tytuł: Cyrk nocy
Tytuł oryginału: The Night Circus
Seria: -
Autor: Erin Morgenstern
Tłumaczenie: Patryk Gołębiowski
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 432
Data wydania: październik 2012











Najtrudniej odczytuje się czas. Może dlatego, że on zmienia tak wiele rzeczy.

Erin Morgenstern jest amerykańską pisarką i artystką multimedialną. Cyrk nocy jest jej debiutem. Mieszka w Massachusetts wraz z dwoma puszystymi kotami. Jej zdaniem wszystko, co robi, to "jakaś forma baśni".


Cyrk pojawia się znikąd.
Tak to się zaczyna. Nie wiadomo skąd, nie wiadomo kiedy do miasta przybywają namioty w czarno-białe paski, a w nich niesamowici akrobaci, iluzjoniści, kobieta guma, która wciska się do szklanego pudełka i znika. Możesz obejrzeć ogród z lodu i otworzyć jedną z buteleczek, w których pod postacią zapachów kryją się niezwykłe miejsca i wydarzenia.
Jednak Cyrk Nocy nie jest zwykłym cyrkiem.
To arena, miejsce długoletniej rywalizacji między dwoma magikami - Celią i Marciem - którzy od dzieciństwa byli szkoleni przez dwójkę konkurujących ze sobą nauczycieli. Wkrótce Celia i Marco dają ponieść się uczuciu. Nie wiedzą, na czym polega gra, w której biorą udział. Nie wiedzą, że wyjść z niej cało może zaledwie jeden z nich...

Jakie to kuszące zatracić się w tobie. Przestać nad sobą panować.

To książka, która nie ma początku i nie ma końca. Opowiada o czymś, co nigdy do końca się nie zaczęło i nigdy nie skończyło. To zaledwie cień historii, coś niezrozumiałego i dziwnego, to zapowiedź, zaledwie przebłyski czegoś, czym mogłaby być ta książka. Wyobrażałam ją sobie inaczej. Zupełnie inaczej. Teraz widzę ją jako coś nierealnego. Nie wiadomo gdzie, nie wiadomo jak, nie wiadomo kiedy cyrk zniknął, a z nim cała historia.

Te 432 strony nie opowiadają o niczym konkretnym. Pomysł jest niedopracowany. Wraz z kilkoma ostatnimi stronami zaczynamy się zastanawiać, czy to już koniec, bo przecież jeszcze nic się nie wydarzyło. Nie mam pojęcia, czy autorka nie miała pomysłu na zakończenie, czy po prostu je sobie odpuściła, stwierdzając, że jeśli niczego nie wyjaśni, będzie lepiej (ciekawiej, może bardziej tajemniczo). Nie. Czekałam 432 strony aż coś się wydarzy, a autorka wyjaśni, czym jest rozgrywka i jakie są jej zasady. Nie doczekałam się. Wciąż czuję niedosyt. Czuję się, jakby ktoś wyrwał z tej książki kilkaset najważniejszych stron.

Jednak jest coś, co pokochałam. Co stanowi całe piękno i wyjątkowość tej powieści. Le Cirque des Rêves. Namioty w czarno-białe paski. Żonglerzy, połykacze ognia, akrobaci skąpani w świetle białego jak śnieg ognia. Ludzkie statuy - piękne i majestatyczne postaci, którym trzeba było dokładnie się przyjrzeć, by zauważyć, jak się poruszają. Zapach karmelu i popcornu, ludzie ubrani w szkarłatne szale. Klimat cyrku, który dla obserwatorów otwierał się jedynie nocą.
Autorka poświęciła cyrkowi niemal całą fabułę, co sprawia, że książka może wydawać się nużąca. Inne wątki, takie jak miłość dwojga głównych bohaterów, stanowiły tło. Tak chyba nie miało być. Historia jest niedopracowana, lecz klimat cyrku... to coś naprawdę niezwykłego. Te kilka namiotów to coś, co sprawia, że nie żałuję czasu, który przeznaczyłam na lekturę. Jestem nimi oczarowana, tak jak wszyscy, którzy odważyli się odwiedzić Cyrk Nocy.

Wróćmy jednak do Celii i Marca. Nie da się wyczuć między nimi wielkiej chemii i jestem przekonana, że jeśli ktoś oczekiwał, że będzie to opowieść o miłości, zawiedzie się. W całej książce spotykają się oni zaledwie kilka razy. Ich wzajemna relacja opierała się na czymś zupełnie innym. Według mnie był to pomysł niezwykły i bardzo oryginalny, ale wykorzystany w nieodpowiedniej książce i w nieodpowiedni sposób. Początek ich relacji, który miał miejsce długo przed tym, jak się poznali, nie został nawet dokładnie opisany.

Podsumowując, Cyrk nocy jest przeciętną książką. Nie zachwyciło mnie to, co znalazłam w jej wnętrzu. Zakończenie było trochę denerwujące; wiele wątków pozostało niedopowiedzianych. Właśnie tak postrzegam tę powieść - jako coś niedopowiedzianego, niedokończonego. Pięć punktów mogłoby być trochę niesprawiedliwą oceną; sześć daję za ten niezwykły klimat i za styl autorki, który przypadł mi do gustu, za kilka ciekawych rozdziałów, za kilku intrygujących bohaterów.

Ocena: 6/10.