wtorek, 28 stycznia 2014

Recenzja "Misji na czterech łapach".


Tytuł: Misja na czterech łapach. Powieść dla ludzi
Tytuł oryginału: A dog's purpose
Seria: -
Autor: W. Bruce Cameron
Tłumaczenie: Kamil Stachowicz
Wydawnictwo: Illuminatio
Liczba stron: 304
Data wydania: (rok wydania) 2012











"Nie ma złych psów, Bobby, są tylko źli ludzie. Psy po prostu chcą miłości. Choć czasami w środku załamują się. I nic nie może im pomóc"


W. Bruce Cameron to pięćdziesięcioczteroletni amerykański pisarz, autor siedmiu powieści, w tym bestsellerowej książki Jak wytrzymać z nastolatką, do której wykupiono prawa do ekranizacji. Kolejnym znanym utworem Camerona była Misja na czterech łapach, utrzymująca się przez dziewiętnaście tygodni na listach bestsellerów, do której zainspirowało autora spotkanie pewnego psa, w którym odnalazł swoją przyjaciółkę sprzed lat - suczkę Cammie.

"Doszedłem do wniosku, że świat jest bardziej złożony niż myślałem. [...] Zdarzały się ważniejsze rzeczy, które mogły zmienić wszystko - były to wydarzenia kontrolowane przez ludzi"

Toby urodził się w lesie, z dala od ludzi, wychowywał się pod ochroną bezdomnej, zdziczałej matki i w towarzystwie trzech innych szczeniaków - Szybkiego, Siostry oraz Głodomora. Żył w wiecznym zimnie, głodzie. Do czasu, gdy trafił do schroniska dla bezdomnych psów, gdzie poznał pierwszego człowieka, któremu oddał serce - Seniorę. Dobrą, choć biedną staruszkę, która nie ma pieniędzy na utrzymanie kilkunastu zwierząt. Toby musi zostać uśpiony.
Po smutnym i krótkim życiu pies ponownie przychodzi na świat. Budzi się u boku nowej mamy jako uroczy, złotowłosy szczeniak. Pamięta jednak swoje poprzednie życie, dawną mamę i Seniorę. Trafia w ręce mężczyzny, który zostawia go w gorącym samochodzie. Przed śmiercią ratuje go pewna kobieta, która zanosi szczeniaka do domu, do Ethana, ośmioletniego dziecka, którego staje się najlepszym przyjacielem, Baileyem.
Pod koniec życia do Baileya dociera, czym jest prawdziwa miłość. Przypomina sobie każdy moment spędzony z chłopcem, każdą chwilę, w której z nim był. Gdy nadchodzi jego ostatnia minuta, widzi twarz Ethana, słyszy jego głos i jest pewny, że spełnił swoją misję, jaką było uszczęśliwienie chłopca.
Jednak znowu przychodzi on na świat. Wciąż ma nowych właścicieli, których kocha. Lecz nadal pamięta człowieka, który uczynił go najszczęśliwszym.
Jaką misję ma do spełnienia Bailey? Czy uda mu się po raz kolejny zobaczyć przyjaciela i odkryć, w jakim celu przybył na świat?

"Dlaczego znów byłem szczeniakiem? Dlaczego prześladowało mnie przeczucie, że jako pies miałem coś do zrobienia?"

Misja na czterech łapach wydawała mi się banalną, prostą historią, o której każdy słyszał, każdy przeżywał ją swoim, jak i cudzym życiem.
Ale nie.
Rzadko spotykam historię, która wyciska łzy, które spadają, spadają na ziemię, a ja nie uznaję tego za słabość. Kiedy uświadamiam sobie, jak przyjaźń może być piękna, jak bezgranicznie można kochać, jak można się poświęcić dla kogoś, kogo kochamy.
Książki, po których przeczytaniu siedzę w bezruchu i płaczę, są tak piękne, tak nadzwyczajne, tak delikatne. Historia, którą opowiadają, jest tak poruszająca, tak uczuciowa. Jest w niej tyle emocji, tyle prawdy.

Bailey, przeżywając kolejne życia, doświadcza niezwykłej miłości, jak i bezwzględnego okrucieństwa. Spotyka wrażliwych oraz brutalnych ludzi. Gdy dowiedziałam się, jak był traktowany, zdałam sobie sprawę, że jest to normalnością. Krótkie łańcuchy, brak jedzenia, przemoc - to skutki zapomnienia bądź źródło chorej rozrywki. To coś, na co inni nie zwracają uwagi. To coś, na co ludzie pozwalają. A pozwalają cierpieć niewinnym istotom, które pragną jedynie miłości. Miłości, na którą zasługują, choć nikt nigdy im jej nie okazał.

Autor posługuje się prostym językiem. Przedstawia otaczający świat oczami Baileya. Dowiadujemy się, jak postrzega on świat, jakimi uczuciami obdarza ludzi, jak, po wędrówce po kilku różnych miejscach, u boku zupełnie innych osób, powoli zaczyna rozumieć sens swego istnienia. Dzięki urzekającej naiwności Baileya możemy spojrzeć na nas pod innym kątem. Na nasze zwyczaje, zachowania, przyzwyczajenia. Na to, w jaki sposób okazujemy uczucia i jak ten sposób jest niedoskonały.

Podsumowując, Misja na czterech łapach to piękna historia, powieść, jak wskazuje sam tytuł, dla ludzi, wrażliwych ludzi. To wędrówka wyjątkowo mądrego, kochającego psa w poszukiwaniu ukochanego przyjaciela, którego musiał opuścić. To sprawiająca, że będziesz na przemian śmiał się i płakał poruszająca opowieść niosąca ze sobą wielkie przesłanie.

Ocena: 7/10.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam literaturę amerykańską".

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Recenzja "Charlotte Brontë i jej siostry śpiące".


Tytuł: Charlotte Brontë i jej siostry śpiące
Tytuł oryginału: -
Seria: -
Autor: Eryk Ostrowski
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: MG
Liczba stron: 624
Data wydania: 25 września 2013










"Przecież ja nie umrę, prawda?"

Eryk Ostrowski to trzydziestosiedmioletni polski pisarz, autor siedmiu książek poetyckich i ponad dwudziestu opracowań. Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Autor monografii Szymborska: "Odyseja kosmiczna" oraz poświęconej osobie lidera Pet Shop Boys i popkulturze XX wieku książce Neil Tennant: Angielski sen. Mieszka w Warszawie.

"Możliwe, że były trzy genialne siostry.
Możliwe, że była jedna, która przekonała pozostałe, by uległy jej pomysłowi i biblijnie obdzieliła je talentami"

Kim jest Charlotte Brontë? Jedną z trzech legend, najsłynniejszą autorką w historii? Może Jane Eyre, skrzywdzoną przez los, lecz z niezwykłym poczuciem piękna? Może zwykłą, skrytą, niepragnącą rozgłosu i chwały kruchą kobietą, która pisała przelewając na karty wszystkie troski i smutki? Żyjącą podwójnie kobietą kameleon, bystrą i przebiegłą, dla której siostry ważniejsze były niż jej własna przyszłość?
Charlotte Brontë można nazwać tylko jednym mianem - zagadka. Zagadka, której nikt nie mógł rozwiązać, tajemnica, która nie ujrzała światła dziennego. Bo nikt nie znał jej wnętrza, jej duszy błądzącej po wzgórzach, których historię stworzyła, by potem oddać ją siostrze.
Wielu było pisarzy, dla których była inspiracją, którzy tworzyli jej portrety, w których zawsze czegoś brakowało. Osobowości, charakteru, duszy. Bo nikt nie umiał odtworzyć jej życia, nie tak idealnego, o jakim marzyła. Nikt nie umiał opisać drogi, jaką przeszła. Odeszła zbyt szybko, zostawiając za sobą tylko wspomnienie. Niczym nieuchwytna, krótka chwila.
Ukrywała się pod męskimi pseudonimami, pisała w imieniu swoich sióstr, starała się, by jej uwierzono. I tak się stało. Ale dlaczego tego pragnęła?

"To, co znamy dziś jako historię sióstr Brontë, było jej decyzją. I jej historią, która na trwałe wpisała się w kanon literatury i kultury"

Nigdy nie przepadałam za biografiami, za historią prawdziwego, żyjącego niegdyś człowieka, którego opisał ktoś zupełnie nieznajomy, ktoś, kto nigdy go nie poznał, który, choć pełny podziwu i fascynacji, nigdy nie odkrył jego oblicza. Zawsze sądziłam, że jest w nich więcej kłamstw niż w jakiejkolwiek fantastyce.
Lecz książka Ostrowskiego jest inna. To żyjące w czasie drugie oblicze Charlotte Brontë, które ujawniała jedynie w swych powieściach. To pełne śmiałych domysłów bijące serce stworzone z czarnych liter. Nikt nie wie, czy jest prawdziwe. Czy bije tak, jak biło serce najstarszej z trzech sióstr. Ale opowiada historię, w którą chcę wierzyć.

Charlotte Brontë i jej siostry śpiące to lektura obowiązkowa dla kogoś, kogo inspiruje twórczość Brontë, dla kogoś, kto doceni prawdziwość jej książek, doceni jej poświęcenie i dostrzeże miłość kryjącą się za czarnymi słowami. Mnie samą interesuje jej postać, jej książki i cieszę się, że czytając jej kolejne powieści, będę mogła dostrzec duszę między wyrazami.
Powieść Eryka Ostrowskiego to pełna prawdy opowieść nie o pisarce, nie o Jane Eyre, a o delikatnej kobiecie o której nikt nie słyszał, żyjącej nie w sławie, a w miłości. W swojej książce zamieszcza fragmenty listów, cytaty, obrazy, fotografie - stara się stworzyć najwiarygodniejszy portret Charlotte. A ja nadal mu wierzę.

Ostrowski włada niezwykłym językiem. Tworzy wspaniale napisaną opowieść, czaruje czytelnika swoim pięknym stylem. Lecz nie wszystkim może się on spodobać; książka nie jest łatwa w odbiorze, nie czyta się jej szybko, a mała czcionka przeszkadza.

Charlotte Brontë i jej siostry śpiące mogę śmiało polecić każdemu, kogo interesuje historia genialnej pisarki. Jest to ubarwiona niezwykłymi obrazami, napisana iście poetyckim stylem książka w pięknej oprawie, która urzeka swą prawdziwością. Dzięki niej możemy poznać nie tylko Charlotte, ale również jej siostry - Anne i Emily - oraz zapomnianego brata, Branwella. Możemy poznać jej męża, jej nienarodzone dziecko, które umarło wraz z nią.
Naprawdę polecam. Bo można poznać piękną historię kobiety, która stawiała życie innych ponad własne.

Ocena: 7/10.

środa, 15 stycznia 2014

Stosik, czyli co czytało się w Święta.

Święta i nadchodzące ferie to czas, gdy można owinąć się w koc, wyłączyć telefon, zamknąć się w pokoju i odprężyć, wyciągając ulubioną powieść.
Cieszę się, że nareszcie będę mogła odpocząć. Że nareszcie spędzę czas, nie przejmując się sprawdzianami czy projektami.
A jakie powieści będą mi towarzyszyć? Jest ich kilka, wszystkie niezwykle interesujące i intrygujące, z którymi wiążę wielkie nadzieje.


  1. Tajemnica wierzby, Joshilyn Jackson - prezent, w kolejce do przeczytania
  2. Misery, Stephen King - jw.
  3. Poradnik pozytywnego myślenia, Matthew Quick - prezent od św. Mikołaja ;)
  4. Misja na czterech łapach, W. Bruce Cameron - od wyd. Illuminatio
  5. Świadome śnienie dla początkujących, Mark McElroy - jw.
  6. Jane Eyre. Autobiografia, Charlotte Brontë - od wyd. MG (RECENZJA)
  7. Charlotte Brontë i jej siostry śpiące, Eryk Ostrowski, jw., przeczytane, recenzja już wkrótce ;)

Brakuje tu chyba tylko Tego obcego. Jednak wszystkie inne książki, które goszczą na mojej półce, są i prezentują się dobrze. 
Sama nie wiem, od czego zacząć. Przecież jest tu tyle ciekawych powieści! Może wy mi coś doradzicie? ;)

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Święta, święta i po świętach.


Och, Święta. Czas, na który czeka się przez cały rok. Na pyszne jedzenie na stole, stos prezentów, odpoczynek od sterty papierów leżących na biurku, ale przede wszystkim - na spotkanie bliskich nam osób, na ten wigilijny czar, kiedy wszystkie błędy idą w niepamięć, wszystko zostaje wybaczone.
Szkoda, że te spokojne dni już minęły. Ale... pozostały wspomnienia żyjące w każdym z nas. I liczę, że nigdy mnie nie opuszczą.

W grudniu przeczytałam 3 książki, zrecenzowałam 3 powieści, choć pojawiły się 4 posty. Przeczytałam 1294 strony, czyli po 41 stron jednego dnia. No cóż, słabo, choć mogłoby być gorzej. Przecież nie liczy się ilość, a jakość :) A przyznaję, że przeczytane książki mnie nie zawiodły.

Przeczytane:

  1. Wodne anioły, Mons Kallentoft - 8/10 (RECENZJA) - 432 str.
  2. Jane Eyre. Autobiografia, Charlotte Brontë - 8/10 (RECENZJA) - 608 str.
  3. Ten obcy, Irena Jurgielewiczowa - 6/10 - 254 str.
W grudniu zrecenzowałam również Krew tyrana, książkę przeczytaną w listopadzie.
Najlepszymi powieściami okazały się Wodne anioły i Jane Eyre, choć to powieść Kallentofta zasługuje na tytuł najciekawszej. Bo, choć Jane Eyre porusza i przekazuje najpiękniejszą prawdę życiową, to Wodne anioły zaskakują niezwykłą fabułą, wstrząsają brutalnością i trzymają w napięciu.
Najgorszą książką jest Ten obcy - lektura, jak się okazuje, wcale nie straszna. Nie jest największym rozczarowaniem, bo, wbrew pozorom, całkiem miło spędziłam z nią czas.

Trochę żałuję, że nie znalazłam więcej czasu na czytanie. No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zacisnąć pięśni, obrać sobie nowe postanowienie noworoczne, życzyć Wam dobrego Nowego Roku i zabrać się za czytanie!

A wy? Jak minęły Wam Święta? A Nowy Rok? Co dostaliście pod choinkę? Opowiadajcie! ;)