poniedziałek, 23 grudnia 2013

Recenzja książki "Jane Eyre. Autobiografia".


Tytuł: Jane Eyre. Autobiografia
Tytuł oryginału: Jane Eyre
Seria: -
Autor: Charlotte Brontë
Tłumaczenie: Teresa Świderska
Wydawnictwo: MG
Liczba stron: 608
Data wydania: 14 sierpnia 2013











"Jest ci zimno, ponieważ jesteś sama; żadne zetknięcie nie krzesze z ciebie tego ognia, który jest w tobie. Jest ci niedobrze, ponieważ najlepsze z uczuć, danych człowiekowi, najwyższe i najsłodsze, trzyma się z dala od ciebie. Jesteś niemądra, ponieważ jakkolwiek cierpisz, nie chcesz przyznać skinieniem tego uczucia, nie chcesz posunąć się krokiem tam, gdzie ono na ciebie czeka"


O nich słyszał chyba każdy miłośnik literatury. A mam na myśli trzy niezwykłe siostry - Charlotte, Anne oraz Emily - odbarzone niespotykanym talentem do opowiadania historii, które zachwycają i pozostawiają trwały ślad. Pisały od najmłodszych lat, wraz z każdym słowem oddając część swojej duszy. Ich powieści są uznawane za klasykę literatury angielskiej.
Jane Eyre to dzieło najstarszej z sióstr, Charlotte, które przyniosło jej międzynarodową sławę, najsłynniejsza z wszystkich jej powieści. I jest autobiografią. Bo choć sama historia nie jest obrazem faktów, to cierpienie wydaje się prawdziwe, jakby duszą Brontë przeszła to samo co główna bohaterka.

"Nie było na świecie głupszej istoty od Jane Eyre; nie było na świecie niedorzeczniejszej idiotki, karmiącej się słodkimi kłamstwami, połykającej truciznę, jak gdyby to był nektar"


W pewnym domu, u boku niesprawiedliwej ciotki, w cieniu pięknych kuzynek i brutalnego kuzyna, dorasta dziesięcioletnia dziewczynka. Jej imię szepczą diabły. Nie jest to może dziecko najpiękniejsze, najposłuszniejsze. Wręcz przeciwnie. Uciekając od braku miłości, od okrutnych słów i niemoralnych sądów, zaczyna nienawidzić. Nienawidzi całym sercem, bo nie umie kochać, jakby nigdy jej tego nie nauczono.
Nadchodzi chwila w której ciotka głównej bohaterki każe wysłać ją do szkoły; nie chce już jej utrzymywać, patrzeć na nią każdego dnia, wyobrażać sobie, że mogłaby być jej własną córką. I tak dziewczynka trafia pod dach zimnej szkoły w Lowood, gdzie oparcie ma tylko w małej Helence, o którą Bóg wkrótce się upomni, a strach, głód, niepokój i chłód otaczają ze wszystkich stron. Spędza tam osiem lat swojego życia: najpierw uczy się, by potem zostać nauczycielką. Gdy jednak brak pieniędzy daje jej się we znaki, dziewczyna postanawia szukać pracy. Zatrudnia ją niejaka pani Fairfax, by nauczała Adelkę, małą, wesołą, rozbrykaną dziewczynkę. Dziewczyna poznaje właściciela Thornfield Hall - miejsca, w którym pracuje. Jest to bogaty, lecz niemłody, niezbyt przystojny mężczyzna o wielkim sercu i duszy, w którym dziewczyna się zakochuje.
A o kim mowa? O tej naiwnej, uroczej idiotce łykającej kłamstwa jak nektar - o wszystkim znanej, Jane Eyre.

"Daleko lepiej jest cierpliwie znosić ból, którego nikt nie odczuwa prócz ciebie, niż popełnić czyn nierozważny, którego złe następstwa rozciągnęłyby się na wszystkich twoich bliskich"


Książki o życiu, z życia i dla życia, przynoszące życie, odbierające życie, jak gdyby słowa w nich zawarte raniły jakąś cząstkę naszej duszy, a równocześnie budziły tę zapomnianą, żyjącą w cieniu. Książki o miłości, z miłości i dla miłości, przynoszące miłość, odbierające miłość, jak gdyby słowa w nich zawarte uświadamiały, jak niebezpieczne jest to uczucie, a równoczeście dawały wiarę i wizję uśmiechu ukochanej osoby...
Nieprawdopodobne, jak wielką moc posiadają słowa, ciche, niewypowiedziane przez nikogo słowa, których nikt inny nie usłyszy, tylko my. Jak prawdziwe są światy wykreowane jedynie w naszej głowie, jak realistyczne postacie, którym, z pomocą czarnych liter, nadajemy najprzeróżniejsze kształty...

Czytając Jane Eyre nieraz miałam wrażenie, że Brontë opowiada mi moją własną historię. Kiedy poznawałam bohaterów powieści wydawało mi się, że już kiedyś ich spotkałam. Jane przypominała mi mnie - osobę uczuciową, nieraz podejmującą pochopne decyzje, czasem trochę naiwną. Śledząc jej dziwne losy, widziałam własne życie. 

Postacie wykreowane są bardzo dobrze. Główna bohaterka, Jane Eyre, jest dziewczyną niezwykle bystrą, inteligentną, choć czasem umiejącą podejmować bezmyślne działania, całkowicie oddaną i wierną. Udowadnia, że prawdziwe piękno, prawdziwa osoba nie kryje się w lśniących włosach, błyszczących oczach czy drogocennych dodatkach, a we wnętrzu człowieka, w jego sercu i duszy.

Jane Eyre. Autobiografia to książka, którą powinien przeczytać każdy. Powinien odkryć niezwykłą powieść, odkryć sens naszego życia, uwierzyć, docenić miłość, jaką otrzymujemy. Powieść ta to intrygująca historia o szczęściu, na jakie każdy z nas zasługuje i które, prędzej czy później, w końcu otrzyma. Napisana jest pięknym stylem, ubarwiona ciekawymi bohaterami, z piękną, nieco tajemniczą okładką. Warta jest łez i śmiechu czytelnika, człowieka, który, choć sam uświadomił sobie, czym jest miłość, nie miał żadnej roli w życiu Jane.

Ocena: 8/10.

*
A wam, drogie mole książkowe, życzę wesołych świąt, książek pod choinką, pysznych dwunastu potraw i, przede wszystkim, odpoczynku ;)

sobota, 14 grudnia 2013

Recenzja książki "Wodne anioły".


Tytuł: Wodne anioły
Tytuł oryginału: Vattenanglar
Seria: Malin Fors, Cztery Żywioły (tom 1)
Autor: Mons Kallentoft
Tłumaczenie: Anna Krochmal, Robert Kędzierski
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 432
Data wydania: 10 września 2013










"Nie bój się.
Pozostaniesz człowiekiem, cokolwiek ci robią.
Jesteś człowiekiem, cokolwiek by ci zrobili"


Kto jest mistrzem skandynawskiej powieści? Kto jest królem szwedzkiego kryminału? Stieg Larsson, Jo Nesbo, Asa Larsson...? Wyliczanka nie ma końca. Trudno wyróżnić jednego z nich. Ale dla mnie mistrzem jest Mons Kallentoft.
Kallentoft to czterdziestopięcioletni szwedzki pisarz i dziennikarz, spod którego pióra wypłynęły kryminały, które podbiły serca czytelników na całym świecie. Ofiara w środku zimy, Śmierć letnią porą, Jesienna sonata, Zło budzi się wiosną, Piąta pora roku - to historie utalentowanej komisarz Malin Fors, którą pokochali miłośnicy kryminałów. Wodne anioły to otwierająca kolejną serię inspirowaną czterema żywiołami książka o zmaganiach Malin, o przerażającej zagadce oraz bezduszności, jaką trzyma w sobie człowiek.

"A child for a pig
A child for a pig"


Zwykłego, sierpniowego dnia Patrick i Cecilia Andergrenowie zostali znalezieni przez sąsiada we własnym mieszkaniu. W jacuzzi. Zatopionych w odmęcie zabarwionej na czerwono wody. Zostali zastrzeleni. Zamordowani. Ktoś brutalnie pozbawił ich życia, by potem zostawić, pływających, w czerwonej wodzie. Zimnych, sztywnych. Martwych. Zabrał im też Ellę. Porwał ich Ellę, malutką, pięcioletnią zaledwie, delikatną Ellę. Uroczą, piękną dziewczynkę. Czemu?
Malin Fors rozpoczyna śledztwo. Wraz ze swoją grupą dochodzeniowo-śledczą bada śmierć małżonków. Próbuje odgadnąć przyczynę zgonu Andergrenów i zaginięcia Elli. Powoli odkrywa prawdziwe twarze Patricka i Cecilii, przed oczami pląta jej się czerwona woda, zaginiona, adoptowana z Wietnamu dziewczynka, łapówki, z którymi ponoć Andergren miał coś współnego, a również wyobrażenie tonącego w rzece wodnego anioła. Coraz trudniej jest jej powstrzymać się przed znieczulającym działaniu alkoholu, przed zatonięciem w morzu błogiej nieświadomości i niewyraźnych kształtów, gdzie nikt niczego od niej nie oczekuje. Wie jednak, że musi uratować małą Ellę. Musi ją znaleźć, odszukać człowieka, który zamordował jej rodziców.

"Jesteś tu, Ella? - myśli.
Ma nadzieję, że nie zobaczy unoszącego się w wodzie anioła"


Uwielbiam brutalność przysłoniętą pięknem, delikatnością. Uwielbiam tajemnice skryte za zasłoną krwi. Uwielbiam, kiedy zaciera się granica między dobrem a złem, między łzą anioła a uśmiechem demona. Uwielbiam historie wstrząsające, mroczne, takie, które pozostają w pamięci na długo, zostawiając ze sobą znak. Uwielbiam Wodne anioły, piękną i okrutną zarazem powieść o ludzkim zimnie, bezwzględności i bezduszności. Uwielbiam każde jej zdanie, uwielbiam bohaterów, niespotykany styl i znaczenie w moim życiu. Dzięki niej pamiętam, że jestem człowiekiem. I nigdy o tym nie zapomnę.

Wodne anioły to moje pierwsze spotkanie z twórczością Kallentofta, a więc i pierwsze spotkanie z postacią Malin Fors (które, muszę zaznaczyć, wypadło nadspodziewanie dobrze). I muszę przyznać, że od razu zapałałam do niej sympatią. Uwielbiam jej charakter, jej zachowania, przekonania, sposób myślenia. Cieszę się, że nie jest bohaterką wyidealizowaną; ma wady, które stara się wyeliminować, choć nie zawsze jej się to udaje. Nieraz drżałam o jej życie, płakałam za jej błędy. Czasem widziałam w niej siebie, czasem kogoś, kim chciałabym być... a czasem kogoś, kim nigdy nie zostanę.

Styl Kallentofta nie tylko, że niezwykle przyjemny, to również bardzo specyficzny, oryginalny, niemal wspaniały. Krótkie zdania wystarczą, by wyrazić wszystkie emocje towarzyszące bohaterom. Krótkie zdania wystarczą, by przekazać wszystko, każdą myśl, uczucie. Krótkie zdania wystarczą, by oszołomić i zachwycić czytelnika. A myśli w nich zawarte są piękne, lecz niebezpieczne zarazem. Bo za tą naiwnością, za delikatnością czają się potwory.

Wodne anioły to doskonałe połączenie magii mroźnej Szwecji, świetnych bohaterów, z którymi czytelnik może się utożsamić i mrożącej krew w żyłach zagadki, która skrywa w sobie tajemnicę mrocznej natury człowieka. To książka trzymająca w napięciu, porywająca i zaskakująca. Gdy zamkniecie książkę, nie będziecie już tacy sami. Może nauczycie się dostrzegać tonące anioły...
Wodne anioły to świetny kryminał napisany mistrzowskim stylem z hipnotyzującą, intrygującą okładką. Nie zrażajcie się porównaniami Kallentofta do Larssona, tytułami kolejnego mistrza skandynawskiego kryminału. Bo naprawdę warto poznać tę historię. Z całego serca polecam!

Ocena: 8/10.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

niedziela, 8 grudnia 2013

Recenzja książki "Krew tyrana".


Tytuł: Krew tyrana
Tytuł oryginału: Tyrant's Blood
Seria: Trylogia Valisarów (tom 2)
Autor: Fiona McIntosh
Tłumaczenie: Izabella Mazurek
Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 640
Data wydania: 5 czerwca 2013











"Tyle przyrzeczeń. Popatrz, jakich problemów mi przysporzyły"

Krew tyrana to drugi tom Trylogii Valisarów. To kolejna część niesamowitej przygody, opowieści o miłości, władzy i dziedzictwie. Powstała spod pióra pięćdziesięciotrzyletniej australiskiej pisarki - Fiony McIntosh. Nie tylko fantastyka jest jej gatunkiem - autorka ta napisała wiele kryminałów, powieści historycznych, romansów, nawet książek dla dzieci! Jej pasją jest również gotowanie, choć najbardziej, całym sercem, kocha magię. Od wielu lat mieszka w Australii.

"Urok Valisarów [...] nadal wymyka mu się z rąk, choć wymordował królewskie rodziny Koalicji i posmakował krwi Valisarów. Jednak nie zabił wszystkich..."


Minęło dziesięć lat od wydarzenia, które zniszczyło Koalicję. Minęło dziesięć lat od dnia, w którym jej najpotężniejsze państwo upadło, podbite przez okrutnego barbarzyńcę, Loethara. Minęło dziesięć lat od przysięgi młodego dziedzica, Leonela, który obiecał pomścić swoich zamordowanych rodziców...
W ciągu dekady Loethar stworzył całkiem nowe, kwitnące królestwo, zdobył szacunek, przypodobał sobie większość poddanych. Za niedługo narodzić miał się jego dziedzic - długo wyczekiwany syn. Barbarzyńca, sądząc, że Leo stracił głowę dziesięć lat temu, myślał, że będzie dane żyć mu w chwale i luksusie. Jednak niektórzy pozostali wierni Valisarom...
Tymczasem Leo stał się dorosłym, odważnym mężczyzną. Dorastając w towarzystwie osławionego banity Kilta Farisa i jego sojuszników zdobył wiele nowych umiejętności, nauczył się dostrzegać rzeczy, na które inni nie zwróciliby uwagi. Powoli zbierał siły, by móc wreszcie wrócić do domu i odebrać koronę. By móc zabić znienawidzonego Loethara, mordercę jego rodziny...
W cieniu drzew dojrzewał również inny Valisar - adoptowany, chory psychicznie Piven. Nikt nie wiedział jednak, że od kilku lat jest on w pełni władz umysłowych. Że tak naprawdę pamięta wszystko, co ktoś mówił w jego obecności. I że zna największy sekret Valisarów.

"Nie wolno ci się bać"


Uwielbiam powieści niosące ze sobą wielkie przesłanie, które zmuszają do wielu przemyśleń, rozważań. Które nie dają spokoju, opowiadają historie, od których nie można się uwolnić. Które potrafią oszołomić, wbić w fotel, wywołać tyle skrajnych emocji. Które potrafią oczarować, wciągnąć w wir zdarzeń, sprawić, by czas się zatrzymał.
Krew tyrana to książka, której się nie zapomina. Nie sposób zapomnieć emocji towarzyszących przy czytaniu każdej kolejnej strony, wyczekiwania, zaskoczenia. Nie sposób zapomnieć nieprzespanych nocy, łez, śmiechu, tej pustki, która zostaje po zamknięciu książki. Nie, nigdy nie zapomnę słów, które mną wstrząsnęły. Nigdy nie zapomnę bólu po stracie człowieka żyjącego nie tylko na kartach powieści.
Nigdy.

Krew tyrana różni się od Królewskiego wygnańca. W drugiej części trylogii wszystko wydaje się być jakby jaśniejsze; wszystko powoli nabiera sensu, tworzy spójną całość. Wątki przeplatają się ze sobą, drogi bohaterów przecinają się, obraz staje się coraz wyraźniejszy. Na jaw wychodzą pewne sekrety, pewne pojęcia nabierają sensu. Mam wrażenie, że prawdziwa gra o władzę dopiero się rozpoczęła, a nie wszystkie tajemnice zostały odkryte. Dobrze wiem, że Gniew króla, trzeci tom trylogii, jeszcze mnie czymś zaskoczy.

Kocham tę książkę za niepowtarzalnych bohaterów. Bo w pewnym momencie ma się wrażenie, że to ci dobrzy łakną krwi, a źli nie są tak bezwzględni i okrutni, jak mogło by się wydawać. W pewnym momencie zaczynamy mieć wątpliwości co do szlachetności Leonela czy bezduszności Loethara. W pewnym momencie zaczynamy się gubić, próbujemy zgadnąć, kto jest kim, wyplątać się z otchłani tajemnic, intryg i kłamstw. Ale się nie uwolnimy. Nie zgadniemy. I właśnie to czyni tę książkę tak wyjątkową.

Krew tyrana to trzymająca w napięciu, nieprzewidywalna powieść ubarwiona nieobliczalnymi bohaterami, napisana przyjemnym, ciekawym stylem. Wartką akcję i liczne zwroty akcji dopełnia zaskakujące zakończenie. I to nie jest wszystkim, co trylogia nam oferuje...
Mam nadzieję, że szybko zabiorę się za ostatni tom trylogii, czekający cierpliwie na półce, i poznam finał niesamowitej historii o zdradzie, zemście i przeznaczeniu, historii, która zostanie ze mną na zawsze.

Ocena: 8/10.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

wtorek, 3 grudnia 2013

Do sześciu światów, czyli gdzie przeniosłam się z mroku listopadowych nocy.


Listopad kojarzył mi się z zimnymi, ulewnymi dniami, z mrokiem, który nadchodzi nieco wcześniej niż zazwyczaj. Kojarzył mi się z parasolem i otaczającą szarością...
Cieszę się, że teraz mogę temu zaprzeczyć. W każdą listopadową noc przenosiłam się do innego świata, czasem kolorowego, nieraz brutalnego i okrutnego. W każdą listopadową noc przeżywałam inne życie, mogłam poznać historię kogoś innego. W każdą listopadową noc moja dusza budziła się, a emocje ożywały. Przenosiłam się do sześciu światów, które wciągały mnie i zmieniały. Na zawsze.

W trakcie jesiennych nocy przeczytałam 6 książek, zrecenzowałam 6 powieści, choć pojawiło się 8 postów. Przewertowałam 1914 stron, czytałam po 63 strony dziennie. Naprawdę nie jest źle. Cieszę się, że większość książek, jakich przeczytałam, wypadła bardzo dobrze. Jestem zadowolona również z faktu, że wynik jest lepszy niż w zeszłym miesiącu.

Lista przeczytanych książek (według oceny):

    1. Charlie, Stephen Chbosky - 9/10 (RECENZJA) - 224 str.
    2. Wielki Marsz, Stephen King - 9/10 (RECENZJA) - 264 str.
    3. Krew tyrana, Fiona McIntosh - 8/10 - 640 str.
    4. Życie: podręcznik sztuki przetrwania, Łukasz Miszewski - 7/10 (RECENZJA) - 136 str.
    5. Między niebem a ziemią, James F. Twyman - 6/10 (RECENZJA) - 244 str.
    6. Blask, Amy Kathleen Ryan - 5/10 (RECENZJA) - 406 str.
W listopadzie zrecenzowałam również Szatana z siódmej klasy, którego przeczytałam w październiku.
Najciekawsze powieści to Charlie oraz Wielki Marsz, choć chciałabym zwrócić uwagę również na Krew tyrana, miłą niespodziankę. Druga część Trylogii Valisarów zaskakuje i trzyma w napięciu, jest to bardzo dobra lektura. Recenzja już za kilka dni ;)
Najgorszą książką okazał się Blask, jest również największym rozczarowaniem. Największymi odkryciami zostają Charlie i Krew tyrana.
Podjęłam również (i muszę się tym pochwalić) drugą współpracę, tym razem z wydawnictwem MG. Bardzo się cieszę, że będę mogła zapoznać się z ich powieściami :)

Jestem zadowolona z wyników. Cieszę się, że jest lepiej niż w październiku. I mam nadzieję, że w grudniu przeczytam jeszcze więcej książek.

A ile książek wy przeczytaliście? Były ciekawe, może wręcz przeciwnie? Czekam na wszystkie wasze odpowiedzi ;)