piątek, 29 listopada 2013

Recenzja książki "Wielki Marsz".


Tytuł: Wielki Marsz
Tytuł oryginału: The Long Walk
Seria: -
Autor: Stephen King (Richard Bachman)
Tłumaczenie: Paweł Korombel
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 264
Data wydania: 8 lipca 2008










"[...] nieważne, z kim spędzasz czas, na końcu jesteś sam"

Czy ktoś nie słyszał o Stephenie Kingu? Czy ktoś nie słyszał o słynnym mistrzu horrorów? Czy ktoś nie słyszał o jego sześćdziesięciu powieściach, z których ponad połowa została zekranizowana? Czy ktoś nie słyszał o Carrie, Miasteczku Salem bądź Lśnieniu? Czy ktoś nie słyszał o trzymających w napięciu, budzących grozę powieściach niekoronowanego króla horroru?
Nie. Wiem, że każdy słyszał o nich chociaż raz.
Stephen King to sześćdziesięciosześcioletni amerykański pisarz, którego książki przeszły do klasyki swojego gatunku. Każda z nich posiada w sobie niezwykłą moc, charakter i to coś, co potrafi zawładnąć duszą czytelnika - nie wypuścić, dopóki nie skończy on ostatniego zdania. Powieści Kiga są napisanymi niesamowitym stylem arcydziełami i prawdziwą gratką dla wielbicieli mrocznych, intrygujących historii.

"Każde zawody wydają się uczciwe, jeśli wszyscy zostali oszukani"

Zbliża się kolejny Wielki Marsz. Kolejnych stu chłopców zgłasza się po bogactwo i chwałę, sławę oraz uznanie. Muszą tylko pokonać wszystkich innych...
Zasady Wielkiego Marszu są proste.
Idź.
I tylko tyle. Nie możesz się zatrzymać. Nie możesz przerwać marszu. Jeśli tak się stanie, zginiesz. Jeden ze strażników, śledzących uważnie każdy twój ruch, zastrzeli cię. Zastrzeli cię, a głowa odłączy się od reszty ciała. Masz trzy upomnienia. Możesz je wykorzystać. Stanąć na kilka sekund. Ale uważaj. Po chwili może cię już nie być. Wystaczy, że zwolnisz, upadniesz, potkniesz się. Przegrasz tę przerażającą grę. "Jak mogę ją wygrać?", zapytasz. Masz iść. Czekać, aż inni się poddadzą. Masz iść. Meta będzie tam, gdzie padnie dziewięćdziesięciu dziewięciu innych, którzy idą. Ale nie zamierzają się zatrzymać.
Tu nie ma miejsca na uczucia, więzi, nawet zasady gry fair play. Jest tylko cierpienie, ból. Wszyscy patrzą, każdy obserwuje twoje ruchy, więc nie próbuj oszukiwać. Nie oszukuj, bo możesz stracić to, co ważne. Co najważniejsze.

"Oczywiście, bolało. Bolało wcześniej, w najgorszy, szarpiący sposób, kiedy już wiadomo, że zaraz cię nie będzie, a wszechświat będzie toczył się dalej, niewzruszony"

Rzadko, sięgając po książkę, mam wrażenie, że naprawdę nie wiem, co się w niej znajduje. Że to, co w niej znajdę, przejdzie moje najśmielsze oczekiwania. Że to, co w niej znajdę, mnie odmieni. Sprawi, bym inaczej spojrzała na świat, zauważyła tajemnice, skryte za osłoną zwykłej codzienności. Sprawi, bym odłożyła na bok problemy, zgasiła światło, utonęła w mroku i pozostała w ciemności, wraz z myślami i emocjami. Rzadko jaka książka mnie oszałamia, sprawia, że nie mogę jej porzucić, oderwać się od tamtego świata, wyłączając z własnego. Że po jej przeczytaniu nie mogę się poruszyć - po prostu patrzę w nicość, próbując okiełznać emocje.

Wielki Marsz to niewątpliwie niesamowita opowieść o ludzkim zimnie, bezwględności i okrucieństwie. O walce człowieka z otaczającym go światem, tak niewzruszonym nieustannym bólem. To historia o przyjaźni, samotności, więzi, którą nawiązuje się dopiero w obliczu największego zagrożenia, o człowieczeństwie, mylnym pojęciu słowa "zabawa" i śmierci, czekającej cierpliwie na każdego z nas. O tym, jak świat powoli się wali, a my nie robimy nic, by go ratować. Tak samo jak strażnicy, śledzący uważnie każde kroki uczestników Wielkiego Marszu, którzy nie zrobili nic, by pomóc umierającym chłopcom.

Wielki Marsz to książka obdarzona wyjątkowo barwnymi bohaterami. Bowiem są to postacie, z którymi dzielimy się własnymi obawami i lękami, dzielimy z nimi łzy i wszystkie uśmiechy. Gdy słabną, chcemy je podnieść, gdy giną - nie godzimy się z losem. Za wszelką cenę próbujemy uratować ukochanego bohatera, krzyczymy, próbujemy sięgnąć w głąb książki i wyrwać stamtąd ową postać. I wtedy okazuje się, że jest już za późno.

Drugie spotkanie z panem Kingiem wypadło niespodziewanie dobrze. Rzadko spotykam tak wciągające, trzymające w napięciu książki. Bo Wielki Marsz to lektura, której nie można odłożyć. Trzeba poznać tę historię do samego końca. W powieści często natkniemy się na wulgaryzmy, które dodają brutalności scenom. A sam styl Kinga jest świetny. Dzięki niemu ta książka ma charakter.
Wielki Marsz zmusza do wielu refleksji i poważnych przemyśleń. I uświadamia, że i my, czytelnicy, jesteśmy potworami, jak ludzie kibicujący uczestnikom. Lubimy patrzeć na czyiś ból. Bowiem kto, czytając tę książkę, nie stał za Garratym, Olsenem i McVriesem, ignorował ich cierpienie, bo nie mógł przestać patrzeć? Kogo ochodziły jedynie pytania: "Kto upadnie następny?", "Kto przetrwa?", "Kto zwycięży?"

Ocena: 9/10.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

poniedziałek, 25 listopada 2013

Recenzja książki "Życie: podręcznik sztuki przetrwania".


Tytuł: Życie: podręcznik sztuki przetrwania
Tytuł oryginalnału: -
Seria: -
Autor: Łukasz Miszewski
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Illuminatio
Liczba stron: 136
Data wydania: 14 września 2012









"Bóg. Jest. Albo go nie ma. Jak jest naprawdę, paradoksalnie wie tylko Bóg"


Łukasz Miszewski to dziennikarz, a Życie: podręcznik sztuki przetrwania to jego pierwsza powieść. Gra na skrzypcach, choć jego prawdziwą pasją jest piłka nożna: pisze dla portalu zczuba.pl, na którym udowadnia, że ten sport jest jednym z największych dóbr, jakie otrzymał człowiek. Jest uzależniony od internetu - gdy zostaje odcięty od internetu, jego serce krwawi. 

"II wojna światowa. [...] Niemcy ponownie próbowali sprawić, by słowo 'Niemcystało się synonimem słowa 'wszędzie'"


Czy choć raz mieliście wrażenie, że rasa ludzka wymiera? Że śmiech, radość i szczęście powoli znikają, wszystkie kolory chowają się pod betonem? Że powoli zapominamy, że jesteśmy ludźmi, myślącymi istotami skłonnymi do uczuć? Że poza ciągłą pracą, nieustanną gonitwą, gniewem i złością jest coś jeszcze? Może śmiech, piękny, czysty dźwięk rozświetlający najciemniejsze ludzkiej duszy?
Nikt nie ma czasu na to, by się śmiać. By pozwolić na to, aby mięśnie się rozluźniły, a całą wściekłość odesłać w niepamięć. Większość z nas zapomina o radości, o cieszeniu się z życia, najpiękniejszego daru, jakiego otrzymaliśmy.
Istnieją jednak osoby, miejsca, a nawet rzeczy, które nam o tym przypominają. Jedna z nich to książka Życie: podręcznik sztuki przetrwania, niezwykły leksykon przepełniony humorem i hasłami, o których, choć zapewne każdy z nas słyszał o nich chociaż raz, nie wiemy za wiele. Dzięki niej każdy z nas może się dowiedzieć, jakie naprawdę są morświny, czemu należy się obawiać sprzedawców kwiatów i ile słów wypowiedział Arnold Schwarzenegger w pierwszej części kultowego Terminatora. Może się dowiedzieć, jak przetrwać w tym smutnym, szarym świecie.

"Wojna stuletnia. Jak łatwo się domyślić, trwała dokładnie 116 lat"


Życie: podręcznik sztuki przetrwania to z pewnością książka niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju. Takiej dawki humoru nie znajdziecie w żadnej innej powieści. Rzadko zdarza się, bym, czytając książkę, wybuchnęła głośnym śmiechem. Czasami zdarzają się żarty pisane na siłę, jakby autor próbował za wszelką cenę stworzyć kolejny dowcip. Jednak minusy bledną, gdy trafi się żart genialny, taki, który mogłabym rozpowiedzieć wszystkim dookoła - podzielić się tym zabawnym leksykonem, który trzymam w rękach.

Warto również zwrócić uwagę na ciekawe ilustracje dzieła Barbary Konczarek.Wszystkie są miłe dla oka, ubarwiają dodatkowo wnętrze książki. Rysunki są zabawne... po prostu świetne. Nie wiem, czy sama potrafiłabym coś takiego namalować. I okładka jest genialna. Przykłuwa wzrok, bawi, interesuje. Nie mogę się na nią napatrzeć!

Styl Miszewskiego jest prosty, przyjemny, łatwy w odbiorze. Książkę czyta się bardzo szybko, miło spędza się przy niej czas.
Sama nie wiem, do kogo skierowana jest ta książka. Do dorosłych, dzieci? Chyba... powstała dla wszystkich. Dla wszystkich, których życie obdarzyło poczuciem humoru. Powstała dla tych, którzy chcieliby po prostu umilić sobie zimowy wieczór, którzy chcieliby wsadzić głowę w poduszkę, wziąć do ręki kubek ciepłej herbaty, ciekawą książkę i sprawić, by listopadowe wieczory stały się trochę jaśniejsze.

Życie: podręcznik sztuki przetrwania to ciekawa książka, niezbyt wymagająca, która umili wam jeden, dwa chłodne wieczory. Ta książka daje naprawdę dużo radości, jest miłym wspomnieniem. Mnie bardzo się spodobała. Mam nadzieję, że i wy odnajdziecie w niej trochę magii i dacie się zaczarować stylowi Miszewskiego oraz ilustracjom Konczarek. Ze swojej strony gorąco polecam.

Ocena: 7/10.

czwartek, 21 listopada 2013

Recenzja książki "Między niebem a ziemią".


Tytuł: Między niebem a ziemią
Tytuł oryginału: The barn dance
Seria: -
Autor: James F. Twyman
Tłumaczenie: Ewa Androsiuk-Kotarska
Wydawnictwo: Illuminatio
Liczba stron: 244
Data wydania: (rok wydania) 2011










"Nic nigdy tak naprawdę nie umiera"


Między niebem a ziemią to historia prawdziwa, wydarzenia są oparte na faktach. Powstała dzięki doświadczeniom autora - Jamesa F. Twymana. Linda naprawdę żyła, umarła, a jej mąż nie pogodził się z tą stratą. Naprawdę mieli córkę, Angelę, rozwiedli się, choć on nadal ją kochał.
James F. Twyman to autor New York Timesa. Dotychczas napisał piętnaście powieści, w tym znany Sekret kodu Mojżesza oraz The Proof. Zajmuje się również reżyserowaniem i muzyką. Założył organizację The Seminary of Spiritual Peacemaking, która wyświęciła już ponad pięciuset duchownych. Mieszka w Portland.

"Miłość jest jedyną wartością, którą nosimy w sobie cały czas, i ją właśnie zabieramy do każdego świata, do którego przechodzimy"

Miłością Jamesa Twymana była Linda. Słodka, piękna Linda. Nieważne, że rozstali się kilkanaście lat temu. Nieważne, że ich związek przestał istnieć. Nieważne, że dzieliło ich wiele kilometrów. On nadal ją kochał. Aż pewnego dnia została mu odebrana.
Linda Twyman została zamordowana 27 listopada 2005 roku, we własnym mieszkaniu, przez dwóch nieznanych napastników. Ot, wyszła tylko na chwilkę, by zapalić papierosa. Właśnie wtedy ktoś ją zaatakował, zasłonił usta, żeby nie mogła krzyczeć i dzięki ostrzu brutalnie pozbawił życia. Nie wiadomo, kto to był. Nie wiadomo, czego szukał. Nie wiadomo, dlaczego to właśnie Linda stała się jego ofiarą. Zagadka morderstwa jest nie do rozwikłania. Policja nie poczynia niemal żadnych postępów. Właśnie z tym nie może się pogodzić James.
Po prawie czterech latach milczenia i cierpienia były mąż zamordowanej nadal nie może pogodzić się ze stratą ukochanej. Wie, że musi również chronić swoją córkę, Angelę. Ale nie może sobie z tym wszystkim poradzić. Po prostu nie może. Wiedziony serią przedziwnych snów oraz wizji wyrusza w podróż ku nieznanemu. Nie wiedzieć czemu trafia na miejsce, w którym kiedyś omal nie zginął. Urwisko. Próbuje je zbadać, odkryć jego tajemnicę. Schodzi z dół zbocza, szuka... nie wiadomo czego. Wie, że to miejsce go wzywa. Nie może jednak odnaleźć drogi powrotnej. Trafia na tajemniczego Richarda, który zaprowadza go do pewnej niepozornej stodoły, w której, w tłumie ludzi, czeka na niego Linda. Cała i zdrowa.

"Wszechświat [...] ma wiele tajemnic, których ludzki rozum nigdy nie ogarnie. Można za to pojąć je sercem"

Wielką magią jest miłość, nieprawdaż? Poteżną. Odebranie miłości odbiera zarazem cząstkę duszy, kawałek serca, przywołuje bolesne wspomnienia, wyciska łzy, a w zamian daje jedynie poczucie beznadziejności i bezradności. Sama nie wiem, czy poradziłabym sobie, gdyby życie zabrało mi kogoś, kogo kocham. Gdyby potraktowało najdroższą mi osobę tak brutalnym końcem. Załamałabym się, gdybym dostała informację, że osobie, z którą rozmawiałam zaledwie kilka godzin temu poderżnięto gardło. Nie dałabym sobie rady. Nie mam pojęcia, czy próbowałabym ratować swoje życie, tak jak zrobił to autor. Już wiem, co było jego ostatnią deską ratunku: miłość. Szukał Lindy wszędzie, widział ją i wierzył, że jej duch nad nim stoi. Że chroni go przed obłędem, przed wykluczeniem rzeczywistości.
Miłość jest źródłem życia. A ta książka uświadamia, że ona nigdy nie umiera.

Ciężko wyobrazić sobie, że ta historia może okazać się prawdziwa. Że James F. Twyman naprawdę spotkał Lindę po jej śmierci, rozmawiał z nią, miał jeszcze jedną szansę. Sam autor wspomina na wstępie, że prawda może być czymś niewyobrażalnym, wręcz absurdalnym. I że sami musimy zdecydować, w co chcemy wierzyć. Daje nam wybór: moglibyśmy przecież rzucić tę książkę w kąt i zapomnieć o niej, prawda? Ludzie wrażliwi, którzy kochają i chcą być kochani jednak zastanowią się trochę dłużej nad powodem, dlaczego rzeczywiście powstała. Jakie przesłanie ze sobą niesie. I docenią to.

Ogromnym minusem powieści jest jednak nieco sztywny styl pisania Twymana. W książce brakuje pożądanych emocji, przez co powieść bardzo wiele traci. Nie widać w niej tej nadziei, bezgranicznego szczęścia... Język jest zbyt surowy, dialogi zbyt sztuczne, nienaturalne. To psuje magiczny klimat całej książki. Z przykrością stwierdzam, że pod tym względem książka mnie zawiodła. Styl pisania Twymana jest prosty, ale szary. Gdyby autor ubarwił nieco, dopracował język, byłoby o wiele lepiej.
I bohaterowie mogą wydawać się trochę nijacy. Przykro mi, ale taka jest prawda.

Między niebem a ziemią to ciekawa, nieco inna od wszystkich powieść, niosąca ze sobą wielką prawdę. Czy polecam? Tak, według mnie warto zapoznać się z tą powieścią, choćby po to, aby odnaleźć tę wiarę, nadzieję ukrytą w głębi serca. Nie jest to bynajmniej lektura wybitna, ale dobra, przyjemna, idealna na jeden czy dwa ulewne wieczory. Będę ją miło wspominać.
I patrzeć na świat trochę inaczej.

Ocena: 6/10.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

niedziela, 17 listopada 2013

Recenzja książki "Charlie".


Tytuł: Charlie
Tytuł oryginału: The Perk of Being a Wallflower
Seria: -
Autor: Stephen Chbosky
Tłumaczenie: Joanna Schoen
Wydawnictwo: Remi
Liczba stron: 224
Data wydania: 25 stycznia 2012










"Przyjmujemy miłość, jeśli sądzimy, że na nią zasługujemy"


Charlie to historia, na podstawie której można by napisać scenariusz filmowy. I napisano. Chyba każdy słyszał o głośnej produkcji z 2012 roku, uznanym dziele z Loganem Lermanem i Emmą Watson w rolach głównych. Można by pomyśleć, że książka została zapomniana. Ale nie. Nadal zaskakuje swoją prawdziwością i przekonuje, że powieść potrafi dostarczyć więcej emocji niż film.
Charlie to książka pióra amerykańskiego, czterdziestotrzyletniego pisarza, Stephena Chbosky'ego. Autor ten od lat zajmuje się reżyserowaniem. Mieszka w Los Angeles. Jego książka o oryginalnym tytule The Perks of Being a Wallflower została przetłumaczona na ponad 31 języków. Ludzie z całego świata mogą poznać jej magię. I właśnie z tego czerpie radość.

"I przysięgam, w tamtej chwili byliśmy nieskończonością"


Charlie to piętnastoletni, zwyczajny chłopak. Ma dwójkę rodzeństwa, dach nad głową, rozpoczyna naukę w liceum w Pittsburgu. Nieco zdezorientowany, zestresowany pierwszym dniem w zupełnie nowym otoczeniu, gdzie nie ma już bliskich znajomych i osób, które wsparłyby go w każdej chwili, pisze pierwszy list do nieznajomego Przyjaciela, wyraża w nim swoje obawy i lęki.
Listy dają Charliemu nadzieję. Sądzi on, że tylko Przyjaciel umie słuchać i rozumieć, kochać bezwarunkowo. Widzi w nieznajomym to, czym nigdy nie obdarzyli go bliscy. Opowiada mu całą swoją historię, otwiera przed nim swoje serce i duszę.
Przed Charliem nie tylko pierwszy rok nauki. Musi jeszcze stawić czoła trudom życia, bezwzględności i okrucieństwu otaczających go ludzi. Nie wie nawet, że całe jego życie się zmieni, kiedy spotka Patricka i Sam, rodzeństwo mające obeznanie w imprezach i używkach - ludzi, którzy wiedzą czego chcą i potrafią się uśmiechnąć za każdym razem, gdy świat płacze i tonie w mroku. Choć sam nie jest tego świadomy, Charlie zostaje wplątany w świat alkocholu, narkotyków i bójek, zaczyna dorastać, zauważa niektóre rzeczy, a tym samym opowiada Przyjacielowi poruszającą historię o dojrzewaniu, miłości i akceptacji.

"Gotów jestem umrzeć dla ciebie, ale nie będę dla ciebie żył"


Niewiele jest książek, po których przeczytaniu czuje się pustkę. Leży się na łóżku, w milczeniu, kosztując ciszy, łzy płyną po policzku, a człowiek, choć pozornie nieczuły, zostaje zaatakowany przez tysiące skrajnych emocji - kiedy usta się nie ruszają, a dusza kryczy.
Ta książka zmienia. Po jej przeczytaniu ma się ochotę, by wziąć w palce zasłonę i spojrzeć przez okno, zobaczyć pędzące samochody, spieszących się przechodniów, deszcz uderzający o szybę i powiedzieć: "Świat jest piękny". Ta powieść uczy, by nigdy się nie poddawać. Nieważne, jak brutalny świat, trzeba podnieść głowę i poczuć się dumnym z tego, że jest się człowiekiem. Ta książka jest piękna. Jest jedną z niewielu, które będą towarzyszyć czytelnikowi przez całe życie, jej słowa będą towarzyszyć mu za każdym razem, gdy będzie smutny, przestraszony czy po prostu przybity otaczającym go światem.

Charlie to postać wyjątkowo oryginalna, niezwykła. A najbardziej przytłaczający jest fakt, że wręcz dziecięco naiwna. Nieświadoma, że to, co dzieje się wokół niej, jest straszne. I właśnie to jest w niej niezwykłe. Ta wrażliwość, spostrzegawczość, ciekawość świata. Charlie to jeden z najbardziej specyficznych bohaterów, jakich kiedykolwiek spotkałam. Jego płacz, tak częsty, świadczy o wielkim sercu i łagodnym usposobieniu, nie pasującym zupełnie do otaczającego cierpienia.

Styl pisania Chbosky'ego można uznać za nieprzyjemny, zbyt prosty. Ale nie. On miał w sobie to coś. Coś, co przypominało, że owe listy pisze piętnastoletni zaledwie chłopak. Każde słowo odzwierciedlało charakter Charliego, każde przemyślenie, choć sam chłopak pewnie nie miał o tym pojęcia, było złote, zmuszało czytelnika do poważnych refleksji. Nie potrzeba barwnych opisów i wyrażeń. Ten prosty język wystarczył, by opowiedzieć historię, której nie zapomnę już nigdy.

Naprawdę się cieszę, że mogłam przeczytać tę książkę. To pełna prawdy poruszająca historia o miłości, dorastaniu i postrzeganiu świata. Potrafi wzruszyć do łez, przywołać zapomniany uśmiech, nauczyć wielu ważnych rzeczy i po prostu oszołomić, sprawić, by czytelnik poczuł się jak bezbronne dziecko atakowane przez strach o głównego bohatera ukochanej powieści.
Myślę, że jeszcze się otrząsnęłam po przeczytaniu tej książki. Jeszcze nie doszłam do siebie. A wszystkie emocje towarzyszące przy czytaniu wróciły, podczas pisania tej recenzji, ze zdwojoną siłą.

Ocena: 9/10.

środa, 13 listopada 2013

Recenzja książki "Blask".


Tytuł: Blask
Tytuł oryginału: Glow
Seria: Gwiezdni Wędrowcy (tom 1)
Autor: Amy Kathleen Ryan
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 406
Data wydania: 9 stycznia 2013










"Blackbird singing in the dead of night,
Take these broken wings and learn to fly"

Blask to pierwsza część serii Gwiezdni wędrowcy. Wydana została w tym roku nakładem wydawnictwa Jaguar. Druga część, Iskra, pojawiła się na rynku wydawniczym w sierpniu. Trzecia? Fani historii Waverly i Kierana mają nadzieję, że szybko się zjawi.
Blask spełnienie najskrytszych marzeń amerykańskiej autorki - Amy Kathleen Ryan. Choć ta młoda osoba wydała już kilka powieści, to jedynie Gwiezdni wędrowcy zdobyli taki rozgłos i tylu miłośników. Aktualnie Ryan nie rezygnuje z pisania, pije kawę, ogląda kreskówki wraz z bratem i cieszy się ze swojego życia, z kochającego męża i marzeń, z których nigdy nie zrezyguje.

"Cierpienie ma swój cel"

Dawno temu w otchłań kosmiczną wysłano dwa statki - Nowy Horyzont oraz Empireum. Ich mieszkańcy mieli za zadanie powołać na świat kolejne pokolenie, które zapoczątkuje życie na Nowej Ziemi. Zrobili to, aby dać szansę przeżycia tym, którzy nigdy nie ujrzą zniszczonej ojczystej planety.
Waverly i Kieran należą do jednych z niewielu, którzy mają szansę odbyć kosmiczną wyprawę. Urodzili się na Empireum, tutaj żyją i dorastają. Znają swoje role, które odegrają w całym tym przedsięwzięciu: Kieran zostanie dowódcą, kapitanem statku, a Waverly będzie stała u jego boku jako wierna żona i matka jego dzieci. Sama nie wie, czy naprawdę chce takiego życia. Tego, że zostało zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Że nie może dokonać wyboru, chociaż raz pokierować się głosem serca.
Pewnego razu mieszkańcy Empireum dostrzegają Nowy Horyzont, statek-bliźniak, który wyruszył w podróż długo przed nimi samymi. Dane im było dowiedzieć się, co spowodowało zmniejszenie odległości między statkami w nadzwyczajnie nieszczęśliwy sposób.
Nowy Horyzont dopuszcza się okrutnej zdrady. Uzbrojeni strażnicy atakują załogę statku - mordują część dorosłych i porywają młode dziewczęta oraz dziewczynki. Nikt nie zna przyczyny natarcia.
Na statku pozostają niedoświadczeni, zdesperowani chłopcy. Kieran próbuje nad nimi zapanować, jednak bezskutecznie. Dodatkowo zyskuje nowego wroga - niezrównoważonego Setha, który sam stara się zostać kolejnym przywódcą.
Jak poradzą sobie chłopcy? Co czeka Waverly i resztę dziewczyn? Co planuje z nimi zrozbić tajemnicza i powszechnie uznawana za wielebną Anne Mather?

"Przemoc nie jest rozwiązaniem. Nigdy"

Sama nie wiem, co zachęciło mnie do sięgnięcia po tę pozycję. Tytuł, ciekawa okładka, setki pozytywnych opinii? Może pod wpływem impulsu pogładziłam grzbiet Blasku, wzięłam książkę pod pachę i wróciłam z nią do domu, by choć na kilka chwil stała się moją własnością - dziełem stworzonym jedynie dla mnie. Pozwoliłam, by mną zawładnęła, zabrała kilka godzin mojego życia. Oddałam się jej, otworzyłam swoje serce, gotowa na to, by łzy płynęły, a dusza została poruszona.
Sama nie wiem, dlaczego nadal daję się rozczarowywać. Dlaczego wybieram powieści, które nie spełniają moich oczekiwań? Czemu wybieram powieści, które okazują się kompletną pomyłką? Przecież to nie trudne zadanie - przewidzieć fabułę kolejnej banalnej młodzieżówki.
Jaki urok mają w sobie wszystkie te powieści? Jakim blaskiem emanują?

Jednym z minusów powieści są bohaterowie. Jest ich po prostu o wiele za dużo. Spośród ich wszystkich wyróżnić mogłam jedynie garstkę postaci. Błąkałam się w labiryncie różnorakich imion i nazwisk. Większość bohaterów to bezmyślne, głupiutkie nastolatki - czy nie przereklamowanym jest pomysł, by zostawić je same, bez rodziców i osób, które pomogłyby? Ich "wielkie plany" były banalne, wręcz dziecinnie proste. A o dziwo, zawsze wszystkie udawało się wcielić w życie, wszystkie były dobrą decyzją, wszystkie tworzyły fabułę dążącą do nieprawdopodobnie wręcz szczęśliwego zakończenienia.

Nie rozumiem zupełnie wplecionego w fabułę wątku religijnego. Czy autorka chciała jedynie wzbogacić nim nudną książkę? Może z religią wiążą się ważne tajemnice, nieodkryte jeszcze w pierwszej części cyklu? A może tu chodzi o coś innego?... Uwielbienie? Fanatyzm?
Właśnie takie pytania pozostawiła mi książka. Pytania, głód i zażenowanie. Praktycznie nic się nie wyjaśniło, żaden element układanki nie został odnaleziony. I właśnie tym się rozczarowałam. Nieważne, że to dopiero pierwszy tom. Nieważne, że początek całej historii. Nieważne, że zaledwie wstęp do niezwykłej przygody. Pragnę emocji towarzyszących przy każdej kolejnej stronie. A ich w książce... po prostu zabrakło.

Blask to według mnie nieudana powieść napisana wyjątkowo nieumiejętnie. Jednakże szybko się ją czyta, przyjemnie, jest idealna na kilka chłodnych wieczorów. Mam nadzieję, że jeśli zdecydujecie się na sięgnięcie po tę powieść, nie będziecie wiązać z nią zbytnich nadziei. Nie wyróżnia się ona na tle innych młodzieżówek, nie oszałamia, nie trzyma w napięciu (ba! wręcz nudzi), nie oślepia swoim blaskiem. Mam wrażenie, że zapomnę o niej tak szybko jak ją przeczytałam.

Ocena: 5/10.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę".

sobota, 9 listopada 2013

Dodatkowy stosik.

Zaczął się listopad, zimny listopad, czas, gdy chce się tylko schować pod kocem, z kubkiem gorącej herbaty i z dobrą powieścią. Mam nadzieję, że miesiąc ten będzie dla Roue udany - przeczyta wiele świetnych książek, a i szkoła nie będzie się jej dawać we znaki.
Jak wiecie ostatnio dodałam ogromny stosik urodzinowy. Jednak przybyło do mnie kilka kolejnych książek, za które zabiorę się w pierwszej kolejności. I chciałabym je wam zaprezentować.
Tytułów nie jest dużo, wszystkie są interesujące i intrygujące. Mam nadzieję, że każda z nich da mi wiele przyjemności.



  1. Wielki Marsz, Stephen King - nieco spóźniony prezent, druga książka Kinga :)
  2. Gniew króla, Fiona McIntosh - ostatnia część Trylogii Valisarów, kupione za bon do Empika :)
  3. Szatan z siódmej klasy, Kornel Makuszyński - z biblioteki, lektura (RECENZJA)
  4. Charlie, Stephen Chbosky - z biblioteki, przeczytane. Ta książka jest niesamowita...
  5. Między niebem a ziemią, James F. Twyman - od wydawnictwa Illuminatio
  6. Życie, podręcznik sztuki przetrwania, Łukasz Miszewski - jw.
Kolejność jest mniej więcej ustalona. Po przeczytaniu czterech powieści u samego dołu zabiorę się za Wielki Marsz Kinga. Znacie tę powieść? Polecacie? A może widzicie inną książkę, którą przeczytaliście/chcecie przeczytać, która was ciekawi? Piszcie!

wtorek, 5 listopada 2013

Recenzja książki "Szatan z siódmej klasy".


Tytuł: Szatan z siódmej klasy
Tytuł oryginału: -
Seria: -
Autor: Kornel Makuszyński
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 272
Data wydania: (rok wydania) 2004











"Czemu ta dziewczyna ciągle płacze? - pomyślał profesor. - Dziwnym stworzeniem jest kobieta! Smutno jej było - płakała, teraz znowu płacze, bo jej wesoło. Jest to ponad rozumne pojęcie, że dwa odmienne uczucia kobieta umie tym samym wyrażać sposobem"


Kornel Makuszyński to autor wielu zabawnych, błyskotliwych powieści dla dzieci i młodzieży. Jest autorem książek takich jak Przygody Koziołka Matołka, Awantura o Basię czy Szaleństwa państwy Ewy. Wszytkie jego dzieła trafiają do serc czytelników, wzbudzają skrajne emocje i zapadają w pamięć. Wszystkie są znane i lubiane. Potrafiają odmienić duszę ludzkiej istoty - dziecka, które nie podejrzewa, jak dużą przyjemność może sprawić czytanie książek.

"Ostrzegawcze słowa tego chłopca odbiły się w mojej duszy głośnym echem. 'Strzeżcie domu!' Czy my strzeżemy tego domu, w którym od trzystu lat kwitło i umierało, umierało i kwitło nasze życie?"


Adam Cisowski to wyjątkowo błyskotliwy siedemnastoletni chłopiec, uczeń warszawskiego gimnazjum. Obdarzony niezwykłą intuicją, sprytem oraz spostrzegawczością rozwiązuje każde, nawet najtrudniejsze zagadki. Chętnie pomaga swoim przyjaciołom. Odgadł nawet metodę jednego ze swoich nauczycieli - metodę pytania, która dotychczas pozostawała najgłębszą tajemnicą.
Pewnego razu trafia na zagadkę skradzionych drzwi - profesor Gąsowski, nauczyciel historii, opowiedział mu ją pod koniec roku szkolnego. Tym samym rozpoczyna przygodę swojego życia, trafia na ślad wspaniałej podróży w głąb siebie.
W Bejgole, małej wsi koło Wilna, stoi uroczy dworek, stary dom zamieszkiwany przez Gąsowskich: brodatego Iwa o tubalnym głosie, jego żonę i ich przepiękną córkę, Wandzię. Pewnego dnia odwiedza ich pewien Francuz. Znika tak szybko jak się pojawia. Nie zostawia za sobą niemal żadnych wspomnień.
Nieco później ktoś kradnie drzwi, a na jaw wychodzą zaginione tajemnice, zapomniane, błądzące w otchłani czasu...
I tak zaczyna się niezwykła przygoda, pełna zwrotów akcji wędrówka ku ostatnich stron powieści kochanej przez prawie wszystkie dzieci...

"Setki tysięcy ludzi zginęło dla takiego jak ten łupu - rzekł po chwili bardzo cicho profesor. - Te rubiny nasycone są ludzką krwią..."


Lektury to książki, które ktoś nam narzuca. To książki, na które nie zwrócilibyśmy uwagi. To książki, które kojarzą nam się z męką i cierpieniem. Gdy słyszymy słowo "lektura" włos się jeży na głowie. Lecz czy jedna z nich mogłaby jednak sprawić nam przyjemność?
Szatan z siódmej klasy to idealny przykład książki dzięki której dzieci zaczynają swą przygodę z czytaniem. To jedna wspaniała przygoda, pełna zagadek i tajemnic. Czytelnik zostaje wciągnięty w wir zdarzeń, nie może nic zrobić, nie może otrząsnąć się z transu, póki nie odkryje prawdy. Powolnymi krokami Adaś i jego przyjaciele zbliżają się do wyjaśnienia zagadki, do ostatnich stron, końca całej historii. A potem, gdy wszystko się wyjaśnia... chce się czytać dalej.

Język jest typowy dla nieco starszych powieści. Mimo to książkę czyta się szybko, przyjemnie, niezrozumiałe słowa nie atakują czytelnika ze wszystkich stron. Styl Makuszyńskiego nie przybija, ba, język jest barwny, ciekawy. Jest to jedna z lepiej napisanych lektur - bogate słownictwo autora dopełnia trzymającą w napięciu fabułę. Jak na książeczkę dla szóstej klasy - rewelacja!

Czy Szatana z siódmej klasy można nazwać kryminałem? Nie, chyba nie. To książka, w której jest wątek detektywistyczny, ale... to nie kryminał. To powieść przygodowa, idealna dla tych, którzy rozpoczynają swoją historię z tym gatunkiem. Jeśli szukacie książki na chłodny listopadowy wieczór, lekkiego przygodówki, a nie chcecie się bawić w szukanie mordercy - sięgnijcie po Szatana z siódmej klasy! Jestem pewna, że świetnie się ubawicie i zachowacie kilka miłych wspomnień.

Może Szatan z siódmej klasy to nie książka, która wyróżnia się na tle innych. Ni to z piękną okładką, ni z wątkiem paranormalnym. Ale może raz na jakiś czas należy się cofnąć do przeszłości, poczuć jak dziecko bawiące się w detektywa? Ja cieszę się, że znów poczułam tę dziecięcą energię, na moją twarz wrócił zapomniany uśmiech. I wy dajcie się zaczarować!

Ocena: 6/10.

piątek, 1 listopada 2013

Październikowe wieczory z książką, czyli kolejne podsumowanie!



Za nami październik - miesiąc, gdy lato odchodzi, a prawdziwa jesień, ta czerwona i złota, wita u progów naszych domów. Mnie ten miesiąc minął bardzo szybko, a niemal wszystkie dni były pełne radości i uśmiechu. Do mojej biblioteczki dołączyło kilka nowych powieści, które, mam nadzieję, zaskoczą mnie pozytywnie.
W październiku przeczytałam 6 książek, zrecenzowałam... również 6. Pojawiło się za to 8 postów. 1682 stron za mną, czyli... 54 strony dziennie. Jest słabiej, wiem, ale... szkoła robi swoje. Mam coraz mniej czasu na czytanie.

Lista przeczytanych książek (według oceny):
  1. Ostatnie poświęcenie, Richelle Mead - 8/10 (RECENZJA) - 544 str.
  2. Opowieść wigilijna, Charles Dickens - 6/10 (RECENZJA) - 122 str.
  3. Szatan z siódmej klasy, Kornel Makuszyński - 6/10 - 272 str.
  4. Przygody Odyseusza, Jan Parandowski - 5/10 (nie będę recenzować tej książki) - 64 str.
  5. Niezgodna, Veronica Roth - 5/10 (RECENZJA) - 352 str.
  6. Zazdrość, Gregg Olsen - 4/10 (RECENZJA) - 328 str.
Zrecenzowane w październiku, choć przeczytane we wrześniu (według oceny):
  1. W mocy ducha, Richelle Mead - 8/10 (RECENZJA)
  2. Anna we Krwi, Kendare Blake - 4/10 (RECENZJA)
Czyli...

Najlepsza książka: Ostatnie poświęcenie
Najgorsza książka: Zazdrość
Największe odkrycie: Szatan z siódmej klasy
Największe rozczarowanie: Zazdrość, Niezgodna

I... jeszcze jedna informacja: udało mi się podjąć pierwszą współpracę! O kogo chodzi? O wydawnictwo ILLUMINATIO! Co jak co, ale bardzo się cieszę :)

Mam nadzieję, że wy jesteście zadowoleni ze swoich wyników. Jak tam u was? Ile książek przeczytanych? Pochwalcie się!